Witam uprzejmie,
Nie wiem już dokąd się zgłosić ani w jaki dział wpasować się z moim pytaniem, ale dotknęła mnie w życiu pewna nieprzyjemna sytuacja. Mój chłopak, Ukrainiec, z którym jestem ponad pół roku i planowaliśmy już zrobić krok dalej usłyszał "wyrok" dla nas obojga. Deportacja na okres jednego roku. Niczego nie przeskrobał, niczym nie zawinił. Nawet strażnicy celni przyznali, że to nie jego wina ale takie są procedury i nie mogą nic więcej zrobić.
Sytuacja wyglądała następująco (z tego, co rozumiem, bo sama niezbyt dobrze orientuję się w sprawach urzędowych itd): złożył wniosek o kartę pobytu i kazano mu czekać. Czekał więc, czekał, wielokrotnie dopytywał co z jego wnioskiem, odpowiedziano mu że został on wysłany do Warszawy, a on sam ma czekać. Siedem miesięcy minęło, dostał pismo w którym napisano, że jego wniosku nie rozpatrzono, przy czym nigdzie nie było napisane, że w tym momencie powinien opuścić kraj. Udał się z tym listem do urzędu, a jedyne co usłyszał, to "wszystko w porządku, proszę czekać". I tak czekał kolejnych kilka miesięcy.
Bezskutecznie. Niczego się nie doczekał. Chciał więc złożyć rezygnację, wyjechać na Ukrainę i zrobić nową visę lub paszport. Udał się do straży granicznej by dopytać się jeszcze o kilka spraw, a tam okazało się, że od siedmiu(?) miesięcy przebywa na terenie RP nielegalnie. Otrzymał deportację na rok.
Całkowicie pokrzyżowało nam to plany. Planowaliśmy pobrać się po nowym roku, kiedy wróci z nową visą i stanie na nogi. Żadne z nas jednak nie spodziewało się tego, co się wydarzyło...
Czy jest cokolwiek, co mogłabym zrobić, by sprowadzić go z powrotem? Lub chociaż jakkolwiek skrócić ów czas. On nie ma czego szukać na Ukrainie. To tutaj zaczął żyć i przyszłość również chce powiązać z Polską.
Dodatkowo zależy mi na tym, by był blisko, ponieważ cierpię na zaburzenie osobowości typu borderline. Bardzo mi pomagał w chorobie, a teraz, gdy wyjechał, choroba mocno postępuje. Mogę powiedzieć, że w obecnej sytuacji naprawdę sobie nie radzę, jestem zdesperowana... Dlatego proszę o pomoc, może istnieje jakikolwiek sposób...
Och, na sam koniec dodam, że sama jestem Polką.
Z góry dziękuję za zainteresowanie się tematem i ewentualną pomoc.