Ks. Wojciech Lemański stał się gwiazdą mediów mainstreamu. Rzadko komu udostępnia się tyle bezpłatnego czasu antenowego, by mógł opowiadać o swoim życiu, problemach czy nawet męczeństwie. Dzięki Bogu, Kościół w swojej naturze nie jest demokratyczny, lecz hierarchiczny, i z takimi „męczennikami\" sprawnie sobie poradzi.
Powszechnie reklamowane spotkanie ks. Wojciecha Lemańskiego z mediami okazało się na tyle ważne, że nawet przerwano transmisję konferencji prasowej Jarosława Kaczyńskiego (podsumowującej wyniki wyborów w Elblągu) na antenie TVN24, aby na żywo pokazać widzom, co też ma do powiedzenia proboszcz z Jasienicy. Okazuje się jednak, że – oprócz insynuacji pod adresem abp. Henryka Hosera – ks. Lemański nie przekazał nic, czego by na temat Kościoła od lat nie powtarzały lewackie media. Gdyby nie sutanna ks. Lemańskiego, można by pomyśleć, że to etatowy pracownik „Gazety Wyborczej\" bądź jakiegoś innego periodyku z lewej strony.
Wielbiciel Paradowskiej
Ks. Lemański nie ukrywa zresztą swojej fascynacji lewicowymi publicystami. Niedawno publicznie oddał „bałwochwalczy hołd\" Janinie Paradowskiej na łamach „Rzeczpospolitej\". W rozmowie z Robertem Mazurkiem w bardzo emocjonalny sposób wyrażał swoje uwielbienie dla swojej idolki: „Z całego zestawu prowadzących najbardziej odpowiada mi – i już pan będzie wiedział, kim jestem – Janina Paradowska. Ten model dziennikarstwa jest mi najbliższy. Nikogo innego nie jestem w stanie do niej porównać, no może czasami Dominikę Wielowieyską\". W dalszej części tej samej rozmowy jeszcze dobitniej identyfikuje się ze wspomnianym modelem dziennikarstwa: „Słuchając Paradowskiej i jej gości, mogę spokojnie powiedzieć, że to jest styl, który mi odpowiada […], że treść jej pytań i to, jak formułuje swoje opinie, odpowiada mi bardzo, bardzo, bardzo\". To wyznanie faktycznie definiuje, kim jest ks. Lemański. Ewidentnie zależy mu na tego typu ostentacyjnych deklaracjach przynależności do konkretnego obozu ideologicznego – w końcu poprzedza swoją wypowiedź znamiennym: „i już pan będzie wiedział, kim jestem\".
Tak więc ks. Lemański wspiera, uwiarygodnia oraz gloryfikuje media III RP, mimo ich lewicowości i antyklerykalizmu, nie bojąc się oddawać publicznego hołdu ich najbardziej skompromitowanym reprezentantom. Trudno uwierzyć, by nie miał świadomości, jakie mogą być konsekwencje takiej postawy, tak dla niego samego, jak i dla całego Kościoła. Proboszcz z Jasienicy nie poprzestaje jednak tylko na gloryfikowaniu lewicowych, antyklerykalnych dziennikarzy. W swoim radykalizmie z pogardą, nie przebierając w słowach, wypowiada się także o Radiu Maryja i jego założycielu: „To, co mówi i jak mówi o. Rydzyk, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Słuchałem kilkakrotnie »Rozmów niedokończonych« z jego udziałem i słuchałem ich z obrzydzeniem\".
Oczernianie Kościoła
Ekstatyczne uwielbienie dla Paradowskiej z jednej strony i pogardliwe komentarze względem o. Tadeusza Rydzyka z drugiej ukazują niestabilność emocjonalną proboszcza z Jasienicy. Ekspresowy tryb konfliktowania się ks. Lemańskiego z otoczeniem, procesy sądowe wytoczone dyrektorce szkoły, w której uczył, oraz jednemu z nauczycieli, a także spór z dziekanem dekanatu, w którym posługuje, wskazują na głębokie zranienie emocjonalne, z którym ksiądz nie potrafi sobie poradzić. Jednak wewnętrzne krzywdy nie upoważniają go do tego, aby osądzał i oceniał, a wręcz oczerniał polski Kościół. Bo czymże innym jest, jeśli nie oczernianiem, wypowiedź ks. Lemańskiego na jego blogu: „Nasi polscy biskupi czujnie strzegą doczesnych dóbr Kościoła, publicznie i głośno występując w ich obronie. Szkoda, że nie zabrzmiał ten głos równie dobitnie w obronie ludzi wypędzanych z ich domów, pozbawianych dorobku całego życia, rozkułaczanych, nacjonalizowanych, przesiedlanych, odzieranych z własności i godności, poniewieranych przez okupantów tej czy innej maści\".
Pompowanie próżności
Tego typu wypowiedzi jest znacznie więcej, ale nie ma sensu ich cytować, bo zapewne właśnie na tym zależy zbuntowanemu proboszczowi. Od samego początku swojej działalności ks. Lemański bryluje w mediach, gdzie kreuje „okropną rzeczywistość\" polskiego Kościoła. Robi to, wyolbrzymiając fakty, manipulując nimi, a także wymyślając je. Powtarzanie, że kocha się Kościół, przy jednoczesnym opluwaniu hierarchów tego Kościoła jest bądź formą rozdwojenia jaźni, bądź po prostu nieudolną próbą socjotechnicznej zagrywki pod publiczkę, by zdobyć uznanie.
Polemika z opiniami i wypowiedziami ks. Lemańskiego nie ma sensu, na co dzień wiele takich samych stwierdzeń możemy usłyszeć w TVN24 czy przeczytać w „Gazecie Wyborczej\". Lewackie poglądy ks. Lemańskiego nie są niczym odkrywczym ani nowym w dyskusji o Kościele i Polsce. Są za to przykre dla wiernych i zapewne wyniszczające dla samego księdza.
Nie można jednak zapominać, że tak jak niedawny „męczennik\" ks. Boniecki, któremu „okrutny\" zakon odebrał głos, tak teraz ks. Lemański, który wie, ale nie powie, co tak strasznego zrobił mu abp Hoser, to jedynie chwilowe zjawiska medialne. Nadawanie im rangi ważnych osobowości, które mają coś do powiedzenia i z którymi należałoby polemizować, karmi jedynie ich próżność. Od dwóch tysięcy lat Kościół, dzięki swojej hierarchicznej naturze, radzi sobie z tego typu medialnymi wyskokami.
Jest też oczywiste, że salon Adama Michnika pod płaszczykiem polemiki, dyskusji, dialogu uporczywie będzie publikował takie lewackie opinie swoich wybrańców – no bo któż uderzy bardziej wiarygodnie w Kościół niż mężczyzna w sutannie? Niektórym z tych mężczyzn to imponuje, dlatego bez pardonu łaszą się do „Wyborczej\". To właśnie taki Kościół, jaki Adam Michnik lubi. „Otwarty\" i „dyskutujący\".
Dlatego warto pamiętać i powtarzać: w Polsce posługuje ponad 30 tys. księży. Opinie jednego z proboszczów nie są reprezentatywnym głosem Kościoła, nawet jeśli wygłoszone zostały w TVN24. Żywy Kościół objawia się w 60 tys. ludzi wspólnie uwielbiających Boga, którzy mogli się spotkać na Stadionie Narodowym dzięki zaangażowaniu abp. Hosera i pod jego przewodnictwem się modlić – nie w ks. Lemańskim.