dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
W ŚDS nie pracujemy nad przygotowaniem do samodzielności tylko nad całkowitym przywróceniem zdolności do samodzielnego życia.
A to nie o to samo chodzi? Żeby ten z MOS, pow i ŚDS dobrze radził sobie w dorosłym życiu? Chyba o to samo, tyle że podmiot działania jest zróżnicowany, i różne są Stany początkowe, ale wszędzie kładzie się nacisk na trening, a nie pędzi do roboty. I to może być punktem odniesienia dla pomysłów zapewnienia dzieci do gotowania, czy innych durnych pomysłów jak malowanie wlewać domu dziecka na trzeciej kondygnacji. Bo jak pan Jurek maluje, to mały Piotrek tez się może uczyć i pan Jurek może mieć wolne
A to nie o to samo chodzi? Żeby ten z MOS, pow i ŚDS dobrze radził sobie w dorosłym życiu? Chyba o to samo, tyle że podmiot działania jest zróżnicowany, i różne są Stany początkowe, ale wszędzie kładzie się nacisk na trening, a nie pędzi do roboty. I to może być punktem odniesienia dla pomysłów zapewnienia dzieci do gotowania, czy innych durnych pomysłów jak malowanie wlewać domu dziecka na trzeciej kondygnacji. Bo jak pan Jurek maluje, to mały Piotrek tez się może uczyć i pan Jurek może mieć wolne
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Patologie należy socjalizować , minimalizować, zwalczać jej przyczyny , leczyć, stosować profilaktykę etc, etc. No jest niepożądana
Kolega etatysta pisze, zresztą ad pomysły inspektorów wyraziła sie podobnie moja koleżanka, że 14 osobowa rodzina bez elementów patologii raczej nie funkcjonuje.
Etatysta:
No właśnie o to chodzi, że współczesny dom dziecka to "patologiczna wielodzietna rodzina z samotnie wychowującym (?) rodzicem"
Tu nie ma miejsca na porażki i przesolone zupy. Musi się udać, bo nie ma czasu na powtórki. Trzeba się dzielić obowiązkami z dziećmi, bo jedna osoba całego domu nie ogarnie.
U nas na szczęście owa patologia nie rozwinęła się do tych rozmiarów. Wobec tego co - pozwalać aby bez skrepowania , ślizgając się na naszym konformizmie rozwijała się, czy przeciwstawiać się podając właściwe przykłady, czy durne pomysły z nimi konfrontować????
I bardzo ważne - czy ktoś ową formę, która jest tematem postu , poza gadaniem , wcielaniem w życie małymi kroczkami (najpierw to, potem owo, potem jeszcze inaczej) wprowadzi nam oficjalnie , na piśmie. Bo raczej w wystąpieniu pokontrolnym wzmianki o tym pomyśle nie znajdę.
Kolega etatysta pisze, zresztą ad pomysły inspektorów wyraziła sie podobnie moja koleżanka, że 14 osobowa rodzina bez elementów patologii raczej nie funkcjonuje.
Etatysta:
No właśnie o to chodzi, że współczesny dom dziecka to "patologiczna wielodzietna rodzina z samotnie wychowującym (?) rodzicem"



U nas na szczęście owa patologia nie rozwinęła się do tych rozmiarów. Wobec tego co - pozwalać aby bez skrepowania , ślizgając się na naszym konformizmie rozwijała się, czy przeciwstawiać się podając właściwe przykłady, czy durne pomysły z nimi konfrontować????

I bardzo ważne - czy ktoś ową formę, która jest tematem postu , poza gadaniem , wcielaniem w życie małymi kroczkami (najpierw to, potem owo, potem jeszcze inaczej) wprowadzi nam oficjalnie , na piśmie. Bo raczej w wystąpieniu pokontrolnym wzmianki o tym pomyśle nie znajdę.
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
ciekawy to wątek i bardzo gorący
nie wyobrażam sobie przy 14 dzieci - najmłodsze 6 lat, najstarsze 17, troje szkoła specjalna , w tym jedno z upośledzeniem głębokim i padaczką, chłopiec, który ma w orzeczeniu P- choroba psychiczna- znęca się nad zwierzętami, uszkadza swoje ciało, zagraża innym i 2 gimnazjalistki w depresji- po pobycie w szpitalu psychiatrycznym - próby samobójcze!
, w sumie każde coś z nich ma - gotowanie obiadu, zakupów, czy innych rzeczy. Ja od 14 do 22 jestem sama na dyżurze!!!pedagog pracuje od 8 do 16 kiedy dzieci są w szkole.Ja ledwo lekcje i porządki i toaletę wieczorną i podanie 6 osobom leków psychotropowych!!! jestem w stanie ogarnąć, a co dopiero porozmawiać itd....
To żenujące,że my na to się godzimy!!!Na szczęście poszłam w ślady za etatystą i od września będę pedagogiem w szkole średniej
Te pomysły, żeby wychowawca gotował, prał, sprzątał z dziećmi rodzą się w głowach tych, którym żony pod nos wszystko podstawiają! Owszem uczymy tego dzieci- są koła kulinarne i inne, mamy swoje obowiązki! Ale ludzie,czy u Was w domu dzieciak prowadzi Wam dom? Coś tu nie tak! Za chwilę przyjdzie jakiś mądry i powie, że odebraliśmy im dziecinstwo,zmuszając ich do ciężkiej pracy, którego notabene i tak nie mieli w swoich domach. Wiecie co? więźniowie mają lepiej niż dzieci w domu dziecka!
dygresyjka....Kasiu, nie mam czasu na Twoje problemy, bo mamy 20 kg kartofli do obrania, kotlety do rozbicia i kibel do sprzątnięcia....nie zapomnijmy o terenie- cóż to są 2 hektarki....szybciej, bo lekcji dużo....

nie wyobrażam sobie przy 14 dzieci - najmłodsze 6 lat, najstarsze 17, troje szkoła specjalna , w tym jedno z upośledzeniem głębokim i padaczką, chłopiec, który ma w orzeczeniu P- choroba psychiczna- znęca się nad zwierzętami, uszkadza swoje ciało, zagraża innym i 2 gimnazjalistki w depresji- po pobycie w szpitalu psychiatrycznym - próby samobójcze!
, w sumie każde coś z nich ma - gotowanie obiadu, zakupów, czy innych rzeczy. Ja od 14 do 22 jestem sama na dyżurze!!!pedagog pracuje od 8 do 16 kiedy dzieci są w szkole.Ja ledwo lekcje i porządki i toaletę wieczorną i podanie 6 osobom leków psychotropowych!!! jestem w stanie ogarnąć, a co dopiero porozmawiać itd....
To żenujące,że my na to się godzimy!!!Na szczęście poszłam w ślady za etatystą i od września będę pedagogiem w szkole średniej

Te pomysły, żeby wychowawca gotował, prał, sprzątał z dziećmi rodzą się w głowach tych, którym żony pod nos wszystko podstawiają! Owszem uczymy tego dzieci- są koła kulinarne i inne, mamy swoje obowiązki! Ale ludzie,czy u Was w domu dzieciak prowadzi Wam dom? Coś tu nie tak! Za chwilę przyjdzie jakiś mądry i powie, że odebraliśmy im dziecinstwo,zmuszając ich do ciężkiej pracy, którego notabene i tak nie mieli w swoich domach. Wiecie co? więźniowie mają lepiej niż dzieci w domu dziecka!
dygresyjka....Kasiu, nie mam czasu na Twoje problemy, bo mamy 20 kg kartofli do obrania, kotlety do rozbicia i kibel do sprzątnięcia....nie zapomnijmy o terenie- cóż to są 2 hektarki....szybciej, bo lekcji dużo....
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Małgorzato, dziwię się, ze z takim składem wychowanków jesteś sama na dyżurze. U nas to nie do pomyślenia. My mamy zapewnić bezpieczeństwo i odpowiednią opiekę a w Twoim wypadku to niemożliwe. Wasz dyr chyba w ogóle nie mysli. U nas na 14 dzieciaków jest dwóch wychowawców. Pedagog i psycholog też bywają popołudniami
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Nareszcie jakieś głosy. Wiec tak jak mówię, trzeba się przeciwstawiać, ba, ! Jak mawia moja koleżanka, tytuł magistra zobowiązuje,.
Trzeba zadawać pytania, czy rozwiązania przystają do standardów, czy są zgodne z prawem, doktryna.
Czy wychowawcą ma pytac...??
Nie. On wyleci z pracy, będzie jak czarna owca. .
Związki zawodowe mają pytać, są chronione, mają takie zadania.
Trzeba zadawać pytania, czy rozwiązania przystają do standardów, czy są zgodne z prawem, doktryna.
Czy wychowawcą ma pytac...??
Nie. On wyleci z pracy, będzie jak czarna owca. .
Związki zawodowe mają pytać, są chronione, mają takie zadania.
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Witam. Mariusz i Małgorzato odnoszę wrażenie, że pracujecie w miejscach gdzie osoba zarządzająca nie zdaje sobie sprawy z tego jakie dramatyczne mogą być skutki ich krótkowzroczności. Pewnie, że przy braku wyobraźni lub w pogoni za taniością można wpadać na szalone pomysły. Nie jestem zwolennikiem zwalenia wszystkiego na głowę wychowawcy. Znam 14 prowadzone szaleńczo i takie, gdzie proces pracy gwarantuje realizację w zakresie: opieki, wychowania, pracy w kontakcie indywidualnym, pracę specjalistów i wszystko co jest potrzebne tu i teraz a nie jest konieczne non toper. Mariusz to nie jest tak, że wychowawcy mają siedzieć cicho, Jak nie możesz powiedzieć śmiało swojego zdania to gdzie pracujesz. Nikt nikomu nie może zabronić mówienia tego co myśli. Pewnie, że dyrektor ma zawsze zdanie decydujące, bo to on odpowiada za funkcjonowanie placówki i na niego spada odpowiedzialność. Mądry zarządzający placówką skorzysta z mądrości tkwiącej w zespole. Despota będzie miał zawsze rację. Co do przygotowania do samodzielności mam swoją własną propozycję opartą na współpracy instytucji, samego dziecka, opiekuna usamodzielnienia. temat troszkę szerszy. Po dopracowaniu podzielę się i poproszę o uwagi i recenzje.
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
A i jeszcze jedno. Dzieciaki coraz trudniejsze, dominują starsze w wieku 13-17 lat więc nie wyobrażam sobie placówki bez wsparcia pedagoga, psychologa, pracownik socjalnego i innych potrzebnych specjalistów (jak jest potrzeba). U mnie pedagog i psycholog pracują popołudniami - do południa nie ma dzieciaków więc po kiego grzyba mają być oni? Dziwię, się jak słyszę, że specjaliści pracują od 7 do 15. Po co?
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Marcin, Marcinie.....?
W jakim miejscu pracuje..... z dziwnym dyrektorem który mocno nauczył się standardów lat 90 tych, chciałby w tym duchu prowadzić placówkę, ale zmiany systemowe skutecznie mu to ograniczają. No takie zmiany.
Natomiast nie ma pomysłu, jak pomimo ograniczeń wypracować pewien standard który nie jest narzucony ustawą wprost....
Ja natomiast mowie to co myślę, strach juz przerabialem z 8 lat temu, nagonke UW tez przeżyłem. Jednak te propozycje, uwagi nie są słuchanie.
Moja placówka to taka która łączy zadania socjalizacyjnej, specjalistyczne terapeutycznej i interwencyjnej. Pokój interwencyjny był zlokalizowany tylko na czas kontroli. Juz go nie ma. Pomimo tylu zadań nic w infrastrukturę się nie zmieniło. Mamy tylko wychowawców, pedagoga który 2 razy rysownik jest do 18 tej, a to z powodu sugestii kontrolujących. Terapeuta jest raz w tygodniu w g od 25 do 18 i to od 3 miesięcy. Pod dzieci niepełnosprawne, pod interwencję nic nie jest przygotowane.
Żadne rozwiązania n, np dotyczące niedouregulowanej współpracy służb na wypadek przyjmowania dziecka z interwencji, dotyczące zanegowania w sposób pragmatyczny pomysłu gotowania przez dzieci obiadu, dotyczące ankiet UW w których przemyca sie tezę ze w placówce jest przemoc rówieśnicy....... nie są brane pod uwagę.
A dyrektor to taka osoba, która kiwa głową o mam, mającym uwagi, i inspektorów, każdemu kto coś sugeruje o trochę argumentuje
W jakim miejscu pracuje..... z dziwnym dyrektorem który mocno nauczył się standardów lat 90 tych, chciałby w tym duchu prowadzić placówkę, ale zmiany systemowe skutecznie mu to ograniczają. No takie zmiany.
Natomiast nie ma pomysłu, jak pomimo ograniczeń wypracować pewien standard który nie jest narzucony ustawą wprost....
Ja natomiast mowie to co myślę, strach juz przerabialem z 8 lat temu, nagonke UW tez przeżyłem. Jednak te propozycje, uwagi nie są słuchanie.
Moja placówka to taka która łączy zadania socjalizacyjnej, specjalistyczne terapeutycznej i interwencyjnej. Pokój interwencyjny był zlokalizowany tylko na czas kontroli. Juz go nie ma. Pomimo tylu zadań nic w infrastrukturę się nie zmieniło. Mamy tylko wychowawców, pedagoga który 2 razy rysownik jest do 18 tej, a to z powodu sugestii kontrolujących. Terapeuta jest raz w tygodniu w g od 25 do 18 i to od 3 miesięcy. Pod dzieci niepełnosprawne, pod interwencję nic nie jest przygotowane.
Żadne rozwiązania n, np dotyczące niedouregulowanej współpracy służb na wypadek przyjmowania dziecka z interwencji, dotyczące zanegowania w sposób pragmatyczny pomysłu gotowania przez dzieci obiadu, dotyczące ankiet UW w których przemyca sie tezę ze w placówce jest przemoc rówieśnicy....... nie są brane pod uwagę.
A dyrektor to taka osoba, która kiwa głową o mam, mającym uwagi, i inspektorów, każdemu kto coś sugeruje o trochę argumentuje
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Ba, pracuje w miejscu, w którym bezkrytycznie przyjęto (po kontroli) zasadę, że z chorym dzieckiem idzie do lekarza jego wychowawcą prowadzący....
Nawet jak ma wolne to ma wiedzieć że dziecko musi iść do lekarza, ma w dniu wolnym przyjechać.
No to już kuriozalne jest, skąd ów wychowawca ma wiedzieć że dziecko jutro zachoruje. Jaka planować dzień wolny prywatnie, jak się wódki napić.....??!!
Nawet jak ma wolne to ma wiedzieć że dziecko musi iść do lekarza, ma w dniu wolnym przyjechać.
No to już kuriozalne jest, skąd ów wychowawca ma wiedzieć że dziecko jutro zachoruje. Jaka planować dzień wolny prywatnie, jak się wódki napić.....??!!
Re: dzieci kucharze - chyba cos nie tak...
Nie wiem mmariusz gdzie pracujesz, ale twój dyr chyba ma problemy z zarządzaniem i jego myślenie jest krótkowzroczne. Sam jestem dyrem i nie zostawiłbym 14 z jednym wychowawcą. to jak strzelenie sobie samobója. Nie rozumiem też czemu wychowawca nie może powiedzieć swoich uwag, pomysłów. A to o czym piszesz z tym lekarzem to już naprawdę przesada. Przerost formy nad treścią
Oprócz dzieci kucharze - chyba cos nie tak... - Placówki Opiekuńczo-Wychowawcze, Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze przeczytaj również:
Wystąpienie Pana Rzecznika w sprawie praw dziecka w POW
dwie placówki
pełnoletni wychowanek - jakie dokumenty???
pełnoletni wychowanek - jakie dokumenty???
Pilne !!!!! pomoc na kontynuowanie nauki
Kolejna reforma ?
Opinie ze stałego zespołu do ośrodka adopcyjnego
odpłatność za pobyt w placówce.
czy placówka wsparcia dziennego może być w strukturze OPS
żywienie w domach dziecka - dzieci kucharze
Czy na forum jest ktoś z Łodzi?
jestem w mow i mam dziecko
DD-badania
szkolenie Elbląg 26 luty 2015-roczne sprawozdanie z zamówień
Jaki przepis
Plan pracy z rodziną