No więc panuje dosyć powszechne przekonanie, że "dobrze to się zarabia na swoim", albo "idź do prywaciarza jak ci źle". Kierownik ośrodka nie może dać podwyżki bo go blokuje wójt z radą gminy, a przy tym, "nie mogę dać tylko dla działu świadczeń, bo w innych działach tyle samo się zarabia", albo "wszędzie tak jest", albo "w innych ośrodkach zarabiają mniej" itd. itp. Przy tym ludzie przy władzy, jakiejkolwiek czy to księgowa czy kierownik pilnują żeby ich podwładni nie mieli za dobrze, bo się "poprzewraca w głowie od dobrobytu". No i przecież w telewizji mówili, że "tanie państwo" ma być, a wy przez "pół roku siedzicie i nic nie robicie", albo "przecież wy tylko drukujecie decyzje to co to za robota", albo "zmieni się władza i 500+ zabiorą i z czego ja wam wtedy będę płaciła?". A to się wszystko wpisuje w generalny trend do traktowania pracowników jak śmieci, szczególnie tych w budżetówce, szczególnie tych w opsach, bo im się przecież nie chciało "wyjść ze strefy komfortu", albo zostać kierownikiem, no i w ogóle "to rozdawnictwo tyle kasy z moich podatków to jeszcze za obsługę będę płacić?" No bo przecież można lepiej kupić ekspresy do kawy i wiatraki zamiast płacić ludziom. Każdy wie, że "koszty we firmie to trzeba ciąć."
I tak można jeszcze długo. Brak znajomości podstawowych koncepcji z teorii zarządzania, idei motywacji, niezrozumienie kompletne zasad wynagradzania pracowników etc. etc. Wszyscy od zawsze mieli to gdzieś, kontrole przychodziły i odchodziły - bez uwag. Nie wierzę, że to się zmieni teraz, ale ministerstwo przynajmniej daje jakieś sygnały, że widzi problem.