Żenada z tymi kolędami w pracy. Współczuję i chyba wiem o który ops chodzi. Znajoma moja tam pracuje. W zeszłym roku opowiadała że mieli wigilię z księdzem. Obowiązkową dla wszystkich. Straszne
Ach, gdzie te czasy gdy pierwszy sekretarz PZPR składał życzenia robotnikom, nauczycielom i śpiewał rosyjskie pieśni rewolucyjne, popijając żytniówką z musztardówy wznosząc toasty za zdrowie towarzysza Stalina.
Co to były za piękne czasy, że ci wredni katolicy musieli po kryjomu chrzcić dzieci i udawać, że są niewierzący. A jak o którymś dowiedziało się, że chodzi ukradkiem do kościoła to zaraz doniosło się sekretarzowi.
A dzisiaj? Serce krwawi, żółć zalewa wątrobę jak się patrzy, że ci wstrętni katolicy mogą bez ukrywania się przyznawać do wiary i do tego łamią się tym wstrętnym opłatkiem i śpiewają te ohydne kolędy. Jak oni mnie prześladują! Gdyby tak wrócił Stalin, to znowu pokazalibyśmy im ich miejsce.