Osrodki Pomocy Spolecznej, to instytucje w ktorych powinno zatrudniac sie ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami (ustalonymi ustawowo), predyspozycjami osobowosciowymi. A tymczasem jak wyglada rzeczywistosc? W MOPSie w ktorym dane mi bylo pracowac przez rok czasu ani kwalifikacje, ani predyspozycje nie mialy znaczenia! Najwazniejsze byly znajomosci! Widac to bylo doskonale, niby zadnych naborow nie bylo, a ciagle przewijal sie ktos nowy, ludzie ktorzy nie mieli nawet studiow albo kierunki niedajace uprawnien do pracy na stanowisku pracownika socjalnego. Poza tym traktowanie pracownikow przez klerownictwo. Podział na rownych i rowniejszych, ktory przejawial sie od zakresu obowiazkow (osoby zatrudnione po znajomosci robili tylko scisle okreslone rzeczy, a pozostali procz tego cala mase "papierkologi" niezwiazana z praca na danym stanowisku), po rodzaj umowy, wynagrodzenie i traktowanie przez wspolpracownikow. Zawsze mialam wyobrazenie, ze w takich miejscach, instytucjach gdzie najwazniejszy jest czlowiek pracuja na prawde ludzie z sercem. A tymczasem okazalo sie, ze to najzwyklejszy urzad w ktorym wcale nie liczy sie czlowiek.
Nie ty jeden tak myślisz. Wiele mopsów to rodzinne folwarki.
Co na to inspekcja pracy? Może napisz liścik do Uwagi. Nic tak nie reflektuje jak media i kamera.
W instytucjach publicznych ogólnie jest trend nieładnie mówiąc wpychania swoich. Szczególnie jest to widoczne w małych gminach, gdzie księgową jest Kowalska, kierownikiem Kowalski, a Nowak (z domu Kowalska) inspektorem. Wydaje mi się, że jest duże przyzwolenie społeczne na takie działania. Często wiemy, że tak jest, ale nic z tym nie robimy w konsekwencji godząc się na te praktyki. Autorko- zaczyna się od małych działań. Nie wystarczy powiedzieć, że jest kumoterstwo w ops. Warto poczynić starania aby ta sytuacja zmieniła się na poziomie lokalnym.
Ludzie to lubią czasem nadużywać słowa "mobbing".
Wystarczy że kierownik podejdzie do pracownika i powie mu żeby się pospieszył z robotą by ten uznał to za mobbing;)