Witam,
opiszę historię mojej mamy i bardzo proszę o radę, ponieważ nie wiem jak się zabrać za ten problem.
Moja mama jest alkoholiczką od ponad 20 lat. Ja mam 23 lata, siostra 29 a brat 35. Każde z nas w dzieciństwie przeżyło wszystko co jest związane z rodzicem uzależnionym od alkoholu. Każde z nas ma teraz osobne emocjonalne problemy z tym związane. Jednak problem jest inny.
Ja mieszkam ze swoim chłopakiem, siostra wyjechała do Irlandii, a w rodzinnym domu został dorosły brat z tatą, pijącą codziennie mamą i od niedawna babcią, 95 letnią mamą mojego taty. Babcia jest zupełnie niekontaktowa, trzeba się nią opiekować od rana do nocy, robić przy niej to co robi się przy małym dziecku. Ten obowiązek spadł na tatę, który z kolei choruje na postępującego Parkinsona. Jest mu ciężko, mimo że stara się to ukryć. Problemem nie są jednak czynności, które wykonuje codziennie przy babci, tylko mama znęcająca się nad nim psychicznie od zawsze. Przez ciągły stres związany z jej humorami i ciągami alkoholowymi, tacie gwałtownie się pogarsza. Dodatkowo dochodzi do tego nieustający brak pieniędzy. Z emeryturą taty i babci (mama nie pracuje i nigdy nie pracowała) powinno im się żyć bardzo przyzwoicie, jednak pieniądze te przepadają razem z wódką i papierosami mamy oraz przez jej brak poczucia wartości pieniądza, przez co ledwo starcza na pół miesiąca. Wszystkich stresów z tym związanych nie da się opisać, jak i osobowości mojej mamy, mogę tylko powiedzieć, że jest to wykańczające. Zwłaszcza dla taty, który marnieje w oczach. Wszystko to i problemy nasze jako dzieci i taty jako małżonka żyjącego z alkoholiczką przez 30 lat składa się na wielką bezsilność.
Ostatnio jednak zdobyliśmy się na krok na przód i zgłosiliśmy mamę na komisję od spraw alkoholików. Rozpoczęła się ciężka dla domowników procedura trwająca dwa lata i niedawno przyszło postanowienie. Mama raz w tygodniu ma obowiązek stawić się na spotkaniu AA. Już sama zapowiada, że pójdzie, ale nic to nie zmieni.
Załamaliśmy się wszyscy tym postanowieniem, liczyłam na to że chociaż dwa tygodnie leczenia dadzą tacie trochę odetchnąć, bo widać że jest na skraju wyczerpania.
I teraz podstawowy problem. W młodości mama miała zawsze większe niż inni problemy emocjonalne, wiem to z opowiadań taty. Było widać, że coś jest nie tak. Dlatego mój tato i tato mojej mamy „załatwili” jej leczenie (opisuję w wielkim skrócie bo nie było mnie wtedy na świecie i nie znam szczegółów) na które dobrowolnie i nawet chętnie się zgodziła myśląc, że to będzie przyjemny urlop. Realia były jednak inne i po tygodniu w szpitalu błagała tatę żeby ją wyciągnął co też zrobił widząc jak cierpi. Jednak lekarz uprzedził go, że robi to na własną odpowiedzialność i że mama choruje na jakiś rodzaj schizofrenii i będzie tylko gorzej. Powinna być leczona.
Było gorzej i jest nadal. W ciągu tych lat popełniała samobójstwo, groziła że zabije tatę, krzyczała, rzucała przedmiotami i wiele innych. Opowiada teraz i dawniej też, że wypuścili ją bo jest całkiem zdrowa I że to tato powinien się leczyć, że to on pije i to on zniszczył jej życie. Jej postrzeganie świata jest całkowicie wypaczone, opowiada historie, które się nigdy nie zdarzyły.
Nie wiem tak naprawdę czy to jest wina alkoholu czy odwrotnie. I czy to jest na tyle poważne by starać się o leczenie. Mimo wszystko to jest moja mama i jest mi ciężko. Jeżeli nic się nie zmieni mojemu tacie bardzo się pogorszy. Chciałabym żeby trochę odpoczął.
Teraz chciałam prosić o radę czy w związku z jej chorobą psychiczną możemy się starać o leczenie? Jak to się robi? Gdzie trzeba pójść? I jaka w ogóle jest szansa?
Z góry dziękuję.