Jakieś dwa miesiące temu w naszym mieście pojawił się taki człowiek: lat ok. 25 - 35 (trudno stwierdzić przez zarost), oczy brązowe, broda, długie, skołtunione ciemne włosy, dość niski, charakterystyczne bardzo drobne dłonie. Mieszka w starym, nieczynnym kiosku. Przedstawia się jako Harley Davidson. Twierdzi, że jest ze Szkocji i faktycznie mówi w miarę komunikatywnie po angielsku, co może świadczyć o tym, że jakiś czas tam spędził. Nie posiada żadnych dokumentów, w kartotekach policyjnych nie ma jego odcisków palców. Nie oczekuje żadnej pomocy. Czy komuś może coś to mówi?
Po ogoleniu głowy okazało się, że ma duży tatuaż na potylicy. Zgodził się przyjąć pomoc w formie schronienia, jest od trzech dni w placówce. Twierdzi, że nie ma żadnej rodziny, wszyscy nie żyją, zna tylko samotność i głód. Ale twierdzi też, że urodził się na pustyni w Nowej Zelandii i zna osobiście Mad Maxa