Witam,
Nigdy nie miałam styczności z procesem ubezwłasnowolnienia, gdyż pracuje głównie z rodzinami z dziecmi, a mam teraz samotnego pana, bardzo zaniedbanego i fizycznie i zdrowotnie (ok 60), mieszkającego w fatalnych warunkach, który się broni jak może przed zmianami w swoim życiu jest mu dobrze w tym całym syfie, odmawia hospitalizacji, nie chce w ogóle rozmawiać na temat leczenia ledwo już chodzi, jest absolutnie niezaradny życiowo, żył dotychczas z tego co mu przynieśli koledzy lub sąsiedzi (nie posiada jakichkolwiek dokumentów w tym dowodu, dzieci nie posiada, jest dalsza rodzina nie wiadomo gdzie)...
...dlatego się coraz bardziej o niego obawiam, sąsiedzi zgłaszali problemy z uciążliwym lokatorem dotychczas jedynie do administracji, a jak jest już bardzo źle z panem to nagle do pomocy społecznej, by go uratować i siebie przy okazji...
tylko bez oceny stanu zdrowia mam blokadę w działaniach, nie wprowadzę usług, przyznałam pomoc na krótki czas, ale ile można naciągać na niezaradność życiową jak widzę że największym problemem jest fatalny stan zdrowia..
Czy jest szansa na ubezwłasnowolnienie w tym przypadku? Jeśli tak, to jak się za to zabrać...