Sytuacja wygląda tak; jestem niepełnosprawny (na razie 2 grupa ale wszystko niestety powoli zmierza do 3ciej), nie będę tu opisywał mojej skomplikowanej choroby ale powiem tylko ze zbieram na operacje przynajmniej jednego oka (przeszczep rogówki) bo trace wzrok i ma to związek z rogówkami, na jedno oko nie widze juz praktycznie nic a na drugie słabo.
W związku z tym końca kolejki w nfz nie dożyje wiec stwierdziłem ze zoperuje sie prywatnie w czechach za grubą kase wiec odkładałem grosz do grosza gdy jeszcze pracowałem, teraz jestem bezrobotny i żyje na zadupiu gdzie nikt nie ma dla mnie pracy, bez znaczenia czy z kategoria na pefron czy nie wobec tego, liczyłem na pomoc z mopsu ale pani z mopsu powiedziała ze skoro mam oszczędności to mi sie nic nie należy, tłumaczenie sie tym ze zbieram na operacje (i jeszcze troche mi brakuje) jej nie interesuje, według niej powinienem te pieniądze wypłacić z konta oszczędnościowego i prze*jebać (albo ukryć w materacu) to wtedy bedę zasługiwał na pomoc od państwa opiekuńczego.
Czy na prawde musze wybierać pomiędzy przetrwaniem a zdrowiem?
Słyszałem też ze mops będzie monitorował moje konto i sprawdzał czy czasem nie odkładam czegoś nawet jeśli pokaże puste konto i dostane zasiłek...