
Dziś przyszła do mnie znajoma z sąsiedniej gminy (inne województwo) z prośbą, bym pomogła wypełnić jej druki do SZO na mamę. W ciągu 11 lat pracy w OPSie wiele razy miałam do czynienia z ludźmi, którzy wydeptali ścieżkę do sąsiedniego OPSu, bo wredne babska tam pracujące ciągle się czegoś czepiały. Ileż one dają druków, oświadczeń przez siebie stworzonych? To się w głowie nie mieści. Do SZO oświadczenie, że mąż przebywa za granicą, adres siedziby pracy, że ma dz. gospodarczą, że matka sprawuje opiekę nad dzieckiem.... Najbardziej rozwaliło mnie, że wołają wszystkie zaświadczenia z US, ZUS, PUP i co najśmieszniejsze, oryginał aktu urodzenia 23 letniego dziecka, które od dwóch lat nie mieszka z rodzicami, a z narzeczoną w innej gminie. Może ta gmina nie wie, że istnieje empatia? Przecież zorganizowanie przez nas tych zaświadczeń to tylko chwila, dlaczego oni ganiają swoich klientów po te zaświadczenia?
A przy okazji nadgorliwości tego OPSu zapytam, czy wysyłanie ludzi do OPS, gdzie mają meldunek po zaświadczenie, iż nie pobierają tam świadczeń jest prawne?