Kto z was ma "za sobą" zabranie dziecka (dzieci) z rodziny i jak się z tym czujecie?
Pytam dla porównania. Czy taka interwencja jest dla was "standardową" pracą pracownika socjalnego? Macie wówczas poczucie wypełniania misji pracownika socjalnego, przychodzicie potem do domu i zjadacie obiad, tudzież kolację ze smakiem i w spokoju do łóżeczka? Czy może jednak wlewacie w siebie np. dwie szybkie "pięćdziesiątki"?