Proszę o rady, bo coś tu nie gra. Klientka ma stały 100 proc. i mieszka z ojcem. Do tej pory mieszkali w dwupokojowym, skromnym, przedwojennym mieszkanku na poddaszu, z piecem. Nie płacili czynszu, więc zarządca naciskał, żeby się wyprowadzili strasząc ich karą pieniężną. A oni - nie uwierzycie - jak gdyby nigdy nic wyprowadzili się na stancję, zamiast czekać na eksmisję sądową i wtedy dostaliby lokal socjalny. Sprawdziłam u koleżanki, że nigdy nie korzystali z dodatku mieszkaniowego! W tej chwili mieszkają na tej stancji w 2-pokojowym lokalu, już nie tak skromnym, z centralnym ogrzewaniem. Czy normalny człowiek nie płacący czynszu (czyli biedny) wyprowadziłby się ot tak sobie z chałupy na stancję bez walki o lokal socjalny? Czy normalny człowiek nie ratowałby się dodatkiem mieszkaniowym? Co tu jest grane? Czy nie widzicie w tym coś dziwnego? O co tu chodzi i jak to ugryźć?
Umowa o najem do wglądu. Sprawdzić czy bylo odstępne i jaki ustalony czynsz. Zobowiązać do złożenia wniosku o dodatek na nowy lokal. Terminowo.
Zestawienie dochodów i wydatków - w tym na mieszkanie, czyli analiza budżetu.
Ze nie czekali na eksmisje? Dobrze. Nie zostaną obciążeni jej kosztami.
Umowy najmu nie mają, bo wynajmują stancję na czarno. W naszym mieście eksmisja sadowa nie jest płatna. Sąd orzeka eksmisje (no bo nie płacą) i czeka się na lokal socjalny dalej mieszkając w zadłuzonym lokalu. Upuszczając dobrowolnie mieszkanie musieli iść na kosztowną stancję. Kto normalny tak robi? Trudno mi jest zrobić zestawienie wydatków, bo to, ile płacą za stancję, to są ich słowa, bo nie ma przecież zadnej umowy. Klientka mając z. stały i obiady od nas podaje, że dopłaca do stancji tylko 300 zł miesięcznie. W tej sytuacji nie mogę się czepnąć, ze brakuje jej środków. Ale ja po prostu w to wszystko nie wierzę, wydaje mi się, że ukrywają dochody na całej linii.
No to chyba dobrze że zadbali o lokal dla siebie nie bądz naiwna,ze maja tylko dochody z pomocy społecznej mój klient żyjąc z zasiłku stałego uzbierał sobie niezłą sumkę.,