AKTUALIZACJA: NAPISAŁ TO PRACOWNIK SOCJALNY - MĘŻCZYZNA, A KOBIETA W OPOWIADANIU JEST WYMYŚLONA, ALE KAŻDY MOŻE SIĘ NA JEJ MIEJSCU POSTAWIĆ. (napisałam to, bo dziękujecie za tekst autorce, a przecież to napisał autor - facet, 2% populacji w pomocy społecznej)

Dostałam dzisiaj od anonimowego pracownika socjalnego taki oto list... Zanim go przeczytacie, chciałam tylko zaznaczyć, że pomimo tych piekielnych dni, kiedy to bijemy głową w mur i zastanawiamy się na co nam były te studia, skoro w danej rodzinie nie można NIC zrobić, bo się zwyczajnie nie da... Albo co gorsze: rodzina nie pozwala nic poprawić... To są jeszcze te dni, kiedy podopieczni nam dziękują. Widzimy ich uśmiechy i cieszymy się, że wyszli na prostą...
Co do samego stanowiska, to myślę, że czy jesteś pracownikiem socjalnym, czy administracyjnym, czy asystentem rodziny - chodzi o sam fakt pracy w pomocy społecznej - warto to przeczytać!

Damy radę, jutro już piątek! <3
A teraz zapraszam do lektury:
"Wchodzę do klatki schodowej kamienicy z mieszkaniami socjalnymi. Nawet nie zwracam uwagi na domofon, ponieważ wiem, że nie działa. Drogę znam od lat. Mieszkanie na drugim piętrze, na drzwiach numer 16. Mijam radosną twórczość tutejszej młodzieży, pokrywającą klejącą się od brudu, pomalowaną zieloną lamperią ścianę. Wciskam dzwonek . Zza drzwi dobiegają krzyki dzieci i starającą się je przekrzyczeć kobietę. W momencie gdy jednostajny dźwięk dzwonka rezonuje w mieszkaniu, zapada grobowa cisza. Słyszę niezrozumiałe szepty i już wiem, że osoby znajdujące się w środku starają się doprowadzić mieszkanie do ładu w mniej niż 30 sekund. Drzwi otwierają się i w półmroku przedpokoju pojawia się kobieca twarz. Pomimo, że jest 10:30 wygląda jakby dopiero co wstała z łóżka.
- miała Pani dzwonić – wydobywa się z ust kobiety.
- dzień dobry – odpowiadam z uśmiechem na twarzy.
- dla kogo dobry, dla tego dobry. Proszę wejść–rzuca kobieta.