Napisano: 18 sie 2015, 8:21
Zgadza się. Niechęć pracowników, szczególnie z "dużym doświadczeniem" w jednostce jest ogromna. Pojedyncze przypadki, że ktoś w ogóle chce zrozumieć po co jest informatyzacja i na jakiej zasadzie ja to chcę propagować i rozszerzać w mojej jednostce. Problem jest jednak bardziej złożony. Przez nieudolność twórców oprogramowania, przez chaos w informatyzacji administracji, gdzie błąd goni błąd, fuszerka fuszerkę, gdzie narzędzia zamiast pomagać często przeszkadzają poprzez swoją awaryjność i ociężałość użytkowania, wielu użytkowników tylko cementuje swoją niechęć, bo widzą jak to działa, jakie są z tym problemy i ile przy tym nerwów. Dlatego ja "to co narzucają przepisy" mam i staram się to utrzymywać i wspomagać użytkowników, jednak ogólnie wprowadzam rozwiązania w miarę sprawdzone i bezpieczne, tak aby nie pogarszać sytuacji i nie wzniecać złości, że "coś nie działa, a miało pomagać" albo realnie komplikuje pracę. Nie robię rewolucji, wszystko małymi krokami. Jednak to już tyle lat, że pracownicy POWINNI i MUSZĄ umieć pracować na swoim stanowisku pracy i korzystać z narzędzi biurowych w tym z komputera i oprogramowania biurowego oraz dziedzinowego. To żenada, że pracownik księgowości obsługuje program księgowy, a nie wie jak policzyć coś w arkuszu czy zrobić dokumentu porządnie w edytorze tekstu. Dla mnie jest to nieprzygotowania do wykonywania czynności służbowych. Cokolwiek się pojawia nowego - jakieś zmiany w programach, w przepisach, nowe obowiązki itd ja muszę się dostosować, nauczyć, zrobić, po to żeby działało i jeszcze nauczyć innych. A pracownicy nie dosyć, że chcą wszystko na "teraz", bo wszystko jest bardzo pilne, to jeszcze mają pretensje do mnie, że to ja niby wprowadzam jakieś głupoty i swoje programy czy każę im przestrzegać ustaw o ochronie danych osobowych, regulaminów sieci czy instrukcji korzystania ze sprzętu i oprogramowania. Można się mocno sfrustrować. A podejście kierownictwa? Najlepiej jak najwięcej zrobić w swoim zakresie, natyrać się, wymyślać, rozwijać, najlepiej darmo lub po kosztach, a oni może zechcą poklepać po ramieniu, bo na gratyfikację to liczyć raczej trudno. I ktoś powie - zwolnij się jak jesteś taki dobry, idź do prywaciarza. No pewnie, mogę to zrobić, ale czy to rozwiąże problem informatyki w MOPSach albo wielu urzędach? Nie. Po prostu odejdę, a przyjdzie kolejny jeleń i albo będzie się angażował albo olewał sprawę i kółko się zamknie.