U nas chyba najczęstszą przyjętą formą jest "interesant". Chociaż ja osobiście lubię zwrot "petent" - po prostu mi się podoba i co mi zrobisz?

Swoją drogą mamy sporo świadczeń fakultatywnych więc poniekąd "petent" pasowałby do podanej wyżej definicji.
A tak już całkiem z innej strony, myślę że jeśli zachowujemy odpowiedni szacunek dla naszych klientów to będzie im to obojętne jak ich nazwiemy. Jeśli powiemy "petent" i będziemy przy tym życzliwi to taki człowiek wyjdzie od nas zadowolony, a jeśli powiemy "petent" w sposób lekceważący, żeby pokazać swoją wyższość, bo przecież możemy, ale nie musimy, to trzech pierwszych wyjdzie od nas zniesmaczonych, a czwarty pójdzie na skargę do dyrektora.
Ja ze swojej strony (jak pewnie miażdżąca większość z Was) staram się żyć w zgodzie z moimi klientami. Najczęściej sprawy załatwiane są w przyjaznej atmosferze, a w sprawach spornych (cóż, życie) staram się podchodzić do tematu wyłącznie merytorycznie dla zachowania twarzy i powagi urzędu... Czyli codzienność urzędnicza.