Napisano: 20 paź 2017, 7:56
Parę miesięcy temu płaciłam w sklepie karta zbliżeniową. Do dzisiaj nie wiem, czy mi ją skradziono, czy po prostu zostawiłam na czytniku. Dopiero po południu następnego dnia zorientowałam się że jej nie mam. Kilka transakcji juz było wykonanych zbliżeniowo, na szczęście na łączną kwotę około 30zł. Zadzwoniłam do banku,zablokowałam ją, zamówiłam nową. To był czwartek albo nawet środa. Nawet nie zaglądałam na konto,korzystałam spokojnie z drugiego konta. W poniedziałek wieczorem zadzwonili do mnie z banku i spytali czy potwierdzam zgłoszenie odnośnie kradzieży karty. Okazało się, ze mimo, że zablokowałam kartę transakcje w dalszym ciągu można było wykonywać (karty on line i off line są). Zakupy były robione na niskie kwoty, najwięcej chyba 18 zł było, ale już się nazbierało prawie 300zł. Dobrze że nie sczyścił całej przez ten czas. Zgłosiłam na policję. Po zgłoszeniu na policję bank ma większe pole manewru, wszystko szybciej idzie. Po nagraniach z monitoringu ze sklepu namierzyli typka, złapali go jakoś szybko. Bank zwrócił kwotę, która była wypłacona po moim zgłoszeniu. Wg wyroku sądu to co wcześniej miał mi zwrócić na konto ten co sobie pożyczył. Nie zwrócił. Do sądu na sprawę nie poszłam, po co ma wiedzieć jak wyglądam? Ale wyrok mi przysłali. Poza zawiasami itp kosztowało go wszystko ponad 3tys. w ramach kary.