a ja tak zawsze na korzyść klienta,przecież te zaoszczędzone pieniądze jak pracował bo był zdrowy przydadzą mu się na życie(leki,czynsz,opłaty) z samego stałego ja bym nie przeżyła, przyznałabym zasiłek stały a dodatkowej pomocy już nie.
Mam takie samo zdanie jak Fraszka. To nie jednorazowy spadek czy wygrana w lotto, to ciężko oszczędzone pieniądze, które szybko się skończą więc i tak za rok najdalej dwa lata ten człowiek wróci do OPS, Dzięki tym środkom nie będzie potrzebować celówek na leki itd.
Temat ciekawy - myślę, że warty poruszenia na jakimś dobrym szkoleniu, może ktoś się wybiera to niech podpyta.
W moim przekonaniu pomoc społeczna wymaga poszanowania dwóch stron - klienta i podatnika, który składa się na te świadczenia. Dopóki jest możliwość aby się nie składał (bo klient ma za co żyć) to nie powinniśmy tego robić.
Tu mamy 24 tyś oszczędności. Co byłoby w przypadku 240 tyś lub 2,4 mln? To też mogłyby być ciężko zarobione pieniądze, które szybko się wyczerpią np na utrzymanie willi - bo po co miałby ją sprzedawać i pogarszać swój byt (przecież musimy zapobiegać trudnym sytuacjom a przeprowadzka np. do mieszkania socjalnego byłaby dla tego człowieka dramatem).
Też się nad tym zastanawiam - i mimo wszystko chyba jednak byłabym za odmową. Bo na dzień dzisiejszy jednak ma środki na utrzymanie a my pomagamy tylko w przezwyciężaniu trudności, których we własnym zakresie klient nie może sam pokonać.
Wydaje mi się, że po to jest w ustawie zapis o zasobach, aby brać to pod uwagę. Osoba do pomocy powinna zgłaszać się w ostateczności, a nie po to by "nie ruszyć swoich oszczędności, bo szkoda, bo uczciwie pracował, itd." U nas - odmowa.
Wszystko jest możliwe. Niemożliwe wymaga po prostu więcej czasu.
Nie znam wszystkich okoliczności tej sprawy (może ta osoba wymaga kosztownego leczenia, może ma tragiczną sytuację mieszkaniową?) i nie mnie oceniać. Ale zgadzam się z tym co napisali Xman, Julia32 i mamala. Pomoc społeczna jest ostatnim ogniwem zabezpieczenia społecznego, która winna być uruchamiana wtedy, gdy osoba lub rodzina znajduje się trudnym położeniu, nie ma odpowiednich zasobów i możliwości przezwyciężenia swojej złej sytuacji życiowej ani żadnego lub wystarczającego wsparcia ze strony rodziny i innych instytucji. Mówienie o zasiłkach jako „nagrodach za oszczędzanie” (tak to rozumiem z niektórych wypowiedzi) nie przemawia do mnie. W orzecznictwie i doktrynie podkreśla się, że zasoby są właśnie po to, żeby je wykorzystać w pierwszej kolejności, a ich niewykorzystywanie stanowi przesłankę do odmowy wsparcia z pomocy społecznej. Sądy Administracyjne w swoich wyrokach wielokrotnie stwierdzały, że skoro wnioskodawca nie wykorzystuje swoich możliwości, to jego utrzymanie nie może być rekompensowane w ramach pomocy społecznej. Oczywiście należy podchodzić indywidualnie do każdej sytuacji, uwzględniać potrzeby i kierować się dobrem wnioskodawcy. Ale gdy pojawiają się spore wątpliwości (a tu się pojawiły), to kieruję się ku ogólnym celom oraz zasadom pomocy społecznej i ich wykładnią.
Mam obecnie podobny kłopot.
Starsza pani złożyła wniosek o skierowanie jej do DPSu. Ma na koncie 90 tys. zł. Domyślam się, że to życiowe oszczędności, a nie dochód, wobec czego może odpaść przesłanka z art. 8 ust. 11.
Co zrobić?
Nie może ponosić pełnej odpłatnosci, tylko 70 %.
Odmówić ze względu na art 2? Zasugerować prywatną placówkę?