Przyznają że Putin mataczył

[polonus]

To są prawdziwe yaya. Rosjanie, którzy z "pełnym zrozumieniem, profesjonalizmem i ogromną życzliwością" dla Polski zajęli się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej przysłali prowokatora:

"Koordynator służb Mariusz Kamiński, podsumowując działalność rządu PO-PSL, poinformował, że polski wywiad przekazał Rosjanom człowieka, który zgłosił się z informacjami o tragedii smoleńskiej do ambasady w Moskwie. Jednak anonimowy oficer Agencji Wywiadu powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że była to prowokacja ze strony FSB (służba specjalna Federacji Rosyjskiej - przyp. red.).
- Dlatego jego dane przekazano Rosjanom. To był element typowej gry służb, w której chodzi o sianie zamętu i dezinformację przeciwnika - podkreślił w rozmowie z "GW". Jak twierdzi, Rosjanin oferował informacje o udziale "osób trzecich" w katastrofie. W związku z tym centrala AW zleciła sprawdzenie informatora. Analiza wykazała, że jest on związany z FSB, a jego misja to akcja dezinformująca, która ma wprowadzić zamieszanie w polskich służbach...."

Pytam się, po co ktoś kto dąży do przeprowadzenia bezstronnego śledztwa, zmierzającego do zbadania i podania prawdziwych przyczyn katastrofy przysyła do polskiej ambasady prowokatora, który ma za zadanie wprowadzanie zamętu u polskich służb? Jeśli jest prawdziwa teza, którą wygłosił ten człowiek to oznacza tylko jedno - Rosjanie od samego początku siali zamęt by Polacy nigdy nie poznali prawdziwych przyczyn katastrofy. Nie wyobrażam sobie bowiem sytuacji, że niewinni Rosjanie dla zabawy prowadzili grę dezinformacyjną, bo im się nudziło. Ta sytuacja wskazuje, że Putin mimo wszystko nie miał pełnego zaufania do Tuska i na wszelki wypadek rozkazał siać ferment. Niestety obawy Putina co do Tuska okazały się niesłuszne, bo Tusk nie zrobił niczego wbrew Putinowi.