Mamy klienta, który dotychczas miał z gminy usługi opiekuńcze przez 8 godzin w jednym dniu w tygodniu. Samotny, mieszka na końcu świata, sąsiadów poobrażał a nasze opiekunki wykończył psychicznie. Generalnie ma postawę, że mu się należy wszystko i za darmo najlepiej.
Pogorszył mu się ostatnio stan zdrowia. jest leżący, całkowicie niesamodzielny. Z ZOL wypisał się na własne żądanie, nie zakończył leczenia i rehabilitacji, przerwał proces usamodzielniania i wrócił do domu. W domu tylko leży, odmawia ćwiczeń. Chce zwiększenia liczby godzin usług opiekuńczych, płaci za nie grosze. Wychodzi go taniej niż ZOL a i ćwiczyć nie musi i stosować diety (waży około 150 kg i żadna opiekunka nie da rady go samodzielnie spionizować ani przełożyć w łóżku, pomóc wstać itp.)
Do tego okazuje się, że dotychczas pan ukrywał swoje zasoby materialne (oszczędności rzędu 120 tys zł na koncie) a także posiadanie w innej gminie ziemi o wartości kilkuset tysięcy zł.
Nie mamy możliwości żeby zapewnić mu całodobową opiekę, której zdaniem lekarzy potrzebuje. Odmawia pójścia do ZOL, DPS. Wynajmuje część domu lokatorowi, który może w zamian za odstąpienie od czynszu się nim zająć, ale klient wybiera pieniądze. generalnie jest to bardzo oszczędny, żeby nie powiedzieć skąpy człowiek, żyjący w bardzo złych warunkach, którego stać na dobry standard, ale on wybiera oszczędzanie. Nie ma zstępnych ani wstępnych.
Nie chcemy go zostawiać bez pomocy, ale to, co możemy zaproponować w żaden sposób nie zaspokaja jego potrzeb. Potrzebuje całodobowej opieki, a nie opiekunki raz w tygodniu. Jakoś nam też nie pasuje to, że ma własne zasoby i oszczędności, mógłby sobie wynająć nawet kilka opiekunek, ale jest zdania, że to jest jego ziemia, jego pieniądze na koncie i nie powinno nas to w ogóle obchodzić.
Ktoś, coś? Nasuwa się Wam jakiś pomysł albo uwaga, która nam pomoże tę sprawę jakoś rozwiązać?