Przyszedłem złożyć podanie do Mopsu. W biurze przyjmuje 2 pracowników, każdy ludzi z innych ulic. Podczas mojej rozmowy z moim pracownikiem drugi pracownik (nie miał w tym czasie klienta) zaczął wtrącać się w naszą rozmowę. Poprosiłem by nie wtrącał się, bo nie jestem z jego rejonu. Nie posłuchał i stale przerywał nam rozmowę pouczając mnie i zniechęcając do składania określonych podań. Nerwy mi puściły i głośno ponowiłem swoją prośbę o nie wtrącanie się, na co ów wtrącający się pracownik wstał, wziął z biurka mojego pracownika moją teczkę i zaczął ją wertować i czepiać się wszystkiego po kolei. Wybuchła między nami kłótnia i wyszedłem z biura z zamiarem pójścia do kierownika ośrodka. Usłyszałem od wtrącającego się pracownika, że nic mi to nie da, bo "ona ma prawo tak się trącać". Podczas całego zajścia mój pracownik był spokojny i nie odzywał się. Pytanie : czy ta druga pani miała tak prawo się wtrącać? I dlaczego to robi?
Prawo nie reguluje takich kwestii, to raczej ma związek z kulturą osobistą. Ja nigdy nie wtrąciłam się do sprawy mojej koleżanki przy Kliencie, mogę jej przekazać swoje uwagi po wyjściu Klienta. Niemniej jednak jestem ciekawa czy ta wtrącająca się osoba nie była kimś nadrzędnym względem pracownika prowadzącego Pana sprawę.