gocha0205 pisze:niestety tych urzędników jest za dużo
może i tak, ale zależy gdzie...
u mnie przydałaby się jeszcze jedna osoba na taki gorący okres zasiłkowy, do prostych czynności: edycja pism, kopertowanie, adresowanie, wpisywanie w rejestry,pilnowanie terminów, a nawet puszczanie weryfikacji, żeby było szybciej.
Nie widzisz związku przyczynowo- skutkowego jakim jest przyrost pracowników administracyjnych. To nie miejscowe urzędy sobie wymyślają nowe nabory a rząd z Wiejskiej. Stanowią nowe akty prawne, które też nie jest napisane prostym językiem a zawile. No i ktoś te akty musi wykonywać- pada na urzędnika.
gocha0205 pisze:niestety tych urzędników jest za dużo
Proste prawo=mniejszy wydatki na koszty obsługi.
Gdyby np. świadczenie wychowawcze było niezależne od dochodu już od pierwszego dziecka, wystarczyłoby zatrudnić połowę urzędników. Ale wydatki na same świadczenia wzrosłyby dramatycznie.
Gdyby podstawą ustalenia prawa do świadczeń były dochody z roku bazowego, bez utrat, uzysków, urzędników również mogłoby być mniej. Tymczasem jest nas, urzędników faktycznie wielu, tyle że realizujemy równolegle dwie ustawy, mające ten sam cel, co jest absurdalnym pomysłem nowej władzy, która nie ma dość odwagi, by zakończyć byt zasiłku rodzinnego.
"Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek."
Terry Pratchett