nosi mnie jak czytam niektóre wpisy, wiec dorzucę swój komentarz, bo jest to zatrważające. Ale czego sie spodziewać skoro ludzie w placówka nie rozrózniaja prostych spraw. Nie widza po co jest opinia poradni PP wydana dla objęcia dziecka pomocą psychologiczno pedagogiczna w szkole, z zaleceniami dostosowania wymagań do możliwości ucznia , przy tym z dolną granica normy intelektualnej a dzieciak przez caly semestr realizuje obowiązującą podstawę programową, i w efekcie nie zdaje do następnej klasy. I winia za to dziecko.
Bo ja sie tak starałam, co tydzień byłam w szkole , no nie uczy się, nie uczy....
O czym dyskutować, skoro wychowawca nie wie z jakim mechanizmem ma do czynienia, i jak z niego korzystać. Najłatwiej dzieciaka zajeździć.
Na pytanie w jaki sposób pomagają dziecku w opanowaniu materiału szkolnego, odpowiadają ( wychowawcy odpowiadają) że realizują z dziećmi ZAJĘCIA WYRÓWNAWCZE.....
bez reelekcji przechodzą nad swoistym dualizmem : wiedza ze w szkole żadna "pani" nie może podać Jasiowi leków. Wprost sie mówi ze nauczyciel nie może podać nawet przeciwbólowych. Ograniczeń nie widza w placówce. W szkole Jasi musi poczekać ma kogoś kompetentnego do podania leków, w placówce - sruuu ! tabletki, syropy . zbijanie gorączki.
Wiedza że w szkole pani ( w przedszkolu ) nie może dzieci zostawić bez opieki. Ta wiedza nie przeszkadza w placówce zając sie myciem garnków, czy (dosłownie) szorowaniem podłóg.
Na stałych zespołach ,przy dokonywaniu oceny zasadności pobytu, wobec niemożności powrotu dziecka do rodziny formują wniosek:
- Pozostawić w Placówce
I nie dziwie sie ze jest tak jak jest, skoro wypowiedzi zaczynaja sie :
"A W DOMU...... [
]