Napisano: 04 cze 2016, 19:37
Trochę ze zdziwieniem czytam ten post, bo my chyba żyjemy w innym świecie. U nas w ośrodku (duże miasto) jest tak, ze to my mamy zapytać klienta, czy zgadza się podjąc prace użyteczno-społeczne. Jak się nie zgadza, to w oprócz namawiania go nie możemy nic zrobić, tj. nie ponosi on żadnych konsekwencji. Poza tym jest tylu chętnych na użyteczne, ze jak ktoś się nie zgadza, to kierowniczka każe dać innemu klientowi i jest po sprawie. Nasza kierowniczka zawsze powtarza, że jak ktoś nie chce polepszyć swojej sytuacji, to z niewolnika nie ma pracownika, tzn. bedzie robił wszystko, by szef użytecznych sam z niego zrezygnował. Nie sadzicie?