Tak bezczelnie to robi i nieprzerwanie, że nie wiem co z tym uczynić. Wcale się nie kryje nawet z tym, że urodziła się św.inią. Niezwykle pobożna. Mózg na klebanii, ale ten charakterek... W swoim czasie myslałm, że mam podsłuch w pokoju. I te kpiny reszty współpracowników-ale, z was przyjaciółki, żyć bez siebie nie możecie, jak małżeństwo, itd. itp. Na początku miałam przechlapane u przełożonych. Za każde świństwo, które mi zrobiła i za każde kłamstwo, kóre o mnie wypowiedziała byłam tępiona przez przełożonych-dopóki się sama w swoich kłamstwach nie zaplątała i wpadła. Potem już nie zawsze wierzyli jej we wszystko co mówi, ale często daje się odczuć jakieś pretensje - a ja zazwyczaj nie wiem o co. Ile można znosić takie coś że 5-10 razy wchodzi się do pokoju, łazienki, czy kuchni i milkną rozmowy, tylko jakieś głupawe uśmieszki, albo wypowiedziane nieroztropnie do siebie zdanie podczas rozpatrywania wniosku, a koleżanka już zasuwa na pokoje. Idę na sekretariat z dokumentami, czy decyzjami, a ona jak mnie zobaczy to się tylko uśmiecha i wraca do pokoju. Staram się być człowiekiem - ale nawet każdy żart jest natychmiast wynoszony z pokoju i obracany przeciwko mnie. Zazwyczaj staram się nie wypowiadać na żadne poważne tematy- ale jak nic nie usłyszy to wymyśli. Obiłby gębe, postraszył ale za taką sw.inię mieć problemy z prawem?-nie, nigdy w życiu. W swoim czasie usilnie starała się wetknąć męża- nie wyszło. wtedy, to wogóle miałam u władzy przechlapane-byłam traktowana jak śm.ieć.
Macie coś podobnego w swoim środowisku? Nawet sobie nie wyobrażałam, że człowiek z tytułami wyższych uczelni taki poziom moralny może reprezentować. Co z takim fantem zrobić?
Niby nie kłócimy sie, nie wyzywamy. Cierpliwie znoszę - ale jak długo?
Była u mnie stażystka do pomocy-na początek chwaliła że u nas w pokoju to jak w starym dobrym małzeństwie. Odchodziła - przed czasem zresztą - to brakło jej słów. Powiedział, że nigdy w życiu nie chciałaby w takim miejscu pracować i dlaczego ja nic nie powiem.
Pół osrodka to jakaś dalsza rodzina do niej i czuję się osaczona. Co zrobić?