wie Pani, ja z reguły drugiej szansy nie daję nigdy, a w kwestii choroby alkoholowej, narkomanii trzymam się twardych wytycznych i zasad. Nie interesuje się wizja ewentualncyh pozytywnych wypadków ale efekty pracy czyli dowody.
Z punku widzenia przepisów prawa osoba ta ma pełne prawo do świadczeń. Spełnia ustawowe przesłanki do udzielenia jej pmocy (oczywiście biorąc pod uwagę podane przez nią dysfunkcje). Nie ma szans, by odmówić jej wsparcia - jaki pracownik socjalny odważy się wydać decyzję odmowną i na jakiej podstawie prawnej. W przypadku osoby uzależnonej należy przede wszystkim zawrzeć kontrakt socjalny, gdzie jednym z działań będzie utrzymania abstynencji alkoholowej poprzez uczestnictwo w spoktaniach z terapeutą uzależnień i podejmowanie wskazanych przez niego działań, spotkania w klubie AA itp. Dotrzymanie postanowień kontraktu będzie testem dla tej osoby, czy w istocie naprawdę zależy jej na poprawie swojej sytuacji życiowej. Natomiast niedotrzymanie postanowień daje dopiero prawną podstawę do odmowy przyznania świadczeń. Każda SKO utrzyma wówczas taką decyzję w mocy. Niemniej szansę należy dać każdemu, a kontrakt jest dobrym narzędziem do przeciwstawienia się rozdawnictwu. W odbiorze społecznym “rozdawanie” osobom uzależnionym pieniędzy, jest społecznie niesprawiedliwe - czemu nie ma się co dziwić. Nie ma chyba pracownika socjalnego, który nie spotkałby się z taką oceną pracy ops-ów ze strony osób niekorzystających z pomocy społ. A dodatkowo używanie termnu “choroba” w przypadku alkoholizmu, wzbudza w nich śmiech.
Niemnej moja praktyka (długoletnia) wskazuje, że 99% osób uzależnionych nie dotrzymuje postanowień kontaktu i niejednokrotnie wolą zrezygnowć z pomocy (np. kiedy kierowane są na lecznie stacjonarne), niż z picia. Jak to wówczas ocenić: że nie chce poprawić swojej sytuacji życiowej, czy chcą, ale nie mają tak silnej woli, by wyjść z nałogu. Wielokrotne i długie rozmowy, próby wpłynięcia na zmianę ich zachowania, kończą się niczym. Traktują pomoc społ. jako źródło utrzymania, sposób na życie, wielu z nich kłamie, że będą się leczyć itd, po to, by - można rzec wprost - wyłudzić pieniądze. Ich “chęć” zaprzestania picia jest analogiczna do osób, które “chcą” wyjść z bedzomności, gdzie wszelkie programy wychodzenia z bezdomności są tylko papierową biurokracją.
konkluzja powyższego wywodu brzmio zatem 'nie rokuje'przy zastosowaniu tzw. mękkich narzędzi i metod pracy. Stwierdzenie natomiast "Ich “chęć” zaprzestania picia jest analogiczna do osób, które “chcą” wyjść z bedzomności, gdzie wszelkie programy wychodzenia z bezdomności są tylko papierową biurokracją", ja podważam.
Już samo zapytanie "co mi się należy" wprawia mnie w furię, należy to się w trumnie! Nic się nie należy na wszystko trzeba zarobić, czy to chęcią poprawy swojej sytuacji poprzez terapię, czy pracą.