Dzień dobry. W tygodniu mialam bardzo nieprzyjemna sytuacje. WnioskOdawca ubiegał się o dofinansowanie protezy. Nie otrzyma dofinansowania gdyz nie ma orzeczenia. Wystąpiła pisemnie o usuniecie uchybień, żeby wnioskodawca dostarczył orzeczenie. Po otrzymaniu pisma wnioskodawca orzyszedł, zaczal się awnurowac. Używał w stosunku do mnie ślów wulgarnych, zaczął rzucać w moim kierunku dokumentami. Powiedział ze gołym okiem widać? Ze nie ma ręki a ja wymyślam ze potrzbne jest orzeczenie. Oryginal faktury przeslatami wraz z pismem.dokonałam kserokopii faktury potwierdziła za zgodność i dołączyłam do wniosku. Ów wnioskodawca powiedzmy ze "kulturalnie" poprosił o zwrot zlecenia. Zwróciłam zlecenie. Dokonałam kserokopii zlecenia . napisałam notatkę z informacja ze zlecenie zwrócono wnioskodawcy i została dokonana kserokopia. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Jeszcze nikt tak się nie awanturawal i nie wiem teraz czy tego zlecenia nie powinnam oddawac
jak sobie zostawiłaś kopię faktury oraz zlecenia, potwierdzoną za zgodność z oryginałem to dobrze zrobiłaś i nie przejmuj się takimi gburami, szkoda nerwów, to tylko praca
To już jestem spokojnijesza. Tak, dokonałam kserokopii, poświadczyłam za zgodnośći dodatkowo zrobiłam notatkę. W tej sytuacji wydawało mi się to najbardziej racjonalne. Po tym incydencie długo nie mogłam dojść do siebie. Na przyszłość się spytam, czy wogole w takiej sytuacji powinnam oddawac zlecenia