Najśmieszniejsze jest to, że problemami Kościoła najbardziej wydają troszczyć się jego wrogowie. Wyobraźcie sobie swojego największego wroga i pomyślcie, że ten człowiek bardzo się o was zamartwia. Boi się by wam nie wyrządzono jakiejś krzywdy.
Jeśli rozbolał was brzuch od śmiechu, to znaczy, że jeszcze macie zdrowy ogląd sytuacji. Zechciejcie go tylko przetransponować na tych wszytkich obrońców kondycji Kościoła w Polsce.