Kim byli funkcjonariusze, którzy nie mieli mundurów, ale twarze chowali pod kominiarkami? Ich zadaniem było wyciąganie z tłumu najbardziej aktywnych zadymiarzy
Policja wystawiła w niedzielę na ulice tysiące swoich ludzi. Przede wszystkim oddziały prewencji - czyli funkcjonariuszy w czarnych mundurach, w białych kaskach, z tarczami i pałkami, ale czasem też z bronią gładkolufową (na gumowe pociski) czy miotaczami gazu. Oprócz tego liczne demonstracje zabezpieczały też setki policjantów, którzy na co dzień nie pracują w mundurach. Ale inaczej niż rok temu - nie mieli oni na sobie żółtych kamizelek odblaskowych. Rozpoznać ich w tłumie mogło tylko wprawne oko. Najczęściej stali w dwu-, trzyosobowych grupkach. Niektórzy mieli biało-czerwone szaliki. Inni niewielkie flagi przyklejone do kurtek. Gdzieniegdzie z kieszeni wystawały im krótkofalówki.
W tłumie można było też spotkać grupki policjantów w kominiarkach, najczęściej zgniłozielonych. Niektórzy mieli kurtki albo kamizelki z napisem policja. Ale nie wszyscy. To właśnie ich oskarżano później o prowokację.
Ktoś kto przychodzi maszerować a nie wojować ten policjanta bać sie nie musiał.
Powinno się zlikwidować organizacje prawicowo-narodowej bandyterki. To szkodniki.