Witam, od dwóch miesięcy pracuję jako koordynator. Wczoraj oburzony asystent zadzwonił do mnie, iż ma dosyć umawiania rodziny zastępczej z rodzicami biologicznymi i wysłuchiwania ich (zarówno z jednej jak i z drugiej strony) wszelkich komentarzy, a także siedzenia do godziny 19. i pilnowania dzieci. Twierdzi, iż to ja powinnam pośredniczyć w kontaktach między rodziną zastępczą, a rodziną biologiczną, a on skupić na pracy z rodzicami, żeby ukończyli terapię, pomalowali i posprzątali mieszkanie. Czy ma rację, bo ja upieram się, że skoro on jest to niech to nadzoruje. Proszę o szybką odpowiedz
Dziwna sytuacja...
Uważam, że obydwoje jesteście odpowiedzialni za pośredniczenie w kontaktach między rodziną zastępcza a rodziną biologiczną (możecie pomóc im się umówić, wspólnie ustalić termin itp.). Ale żadne z was nie ma obowiązku uczestniczyć w tych kontaktach, no bo po co?? Nadzór czy co??A poza tym to rodzice biologiczni mają spędzać czas z dziećmi, a nie z rodziną zastępczą. Z rodziną zastępczą mogą uzgadniać sposób kontaktów, pytać o sprawy dotyczące dziecka itp., a nie z nimi spędzać czas. Przecież to są kontakty z dziećmi, chyba, że maja sądowne pozwolenie na kontakty z dziećmi tylko w obecności rodziny zastępczej. Ale i tak nie widzę konieczności obecności koordynatora czy asystenta w tych spotkaniach.
Ale to tylko moje prywatne zdanie ...
Dziękuję za odpowiedz i przyznaję się do błędu. Obarczałam asystenta, bo rodzice nie pokazali się u mnie, ale powinnam była chociaż do nich zadzwonić i pogadać, a nie wydzwaniać tylko do asystenta. Rano dzwonię i ratuję honor! Pozdrawiam