ja pracuje 10 lat, jestem kierownikiem małego ośrodka i ogarniam z ledwością... codziennie przychodzę do pracy z nastawieniem, że może to być ostatni dzień - po prostu nie wiadomo z której strony może przyjść cios

czy zawiedzie czynnik ludzki, czy kasy starczy, czy komputer się nie wyłoży, czy w świadczeniach rodzinnych, czy w w funduszu, czy nowy DPS nie dojdzie, czy ktoś nie zamarzanie, czy w konkubent po pijaku nie zabije konkubiny, czy nowy wójt mnie nie zmieni, czy radny sie nie przyczepi, czy uchwały nie uwalą, czy jestem organem własciwym, czy nie walnąłem się w sprawozdaniu, czy dobrze odsetki policzylismy, czy nie skontroluje nas PIP, GIODO, UW, SKO, US, komornik, PKO, PFRON, EFS, DFC, FGDH, SE, BGTR albo FTYU
blah blah blah
Duma mnie nie rozpiera ale wstyd też nie zżera - robię swoje.
Moje przykazania to: uczciwość i dobre relacje z podwładnymi.
pozdrawiam