Marcinie podziel się swoją teorią, bo mnie zaintrygowałeś. Do tej pory uważałem, że jest to naturalna tendencja wynikająca ze zmiany praktyki kierowania dzieci do placówek i działania RZ o charakterze interwencyjnym. Kiedyś dziecko przechodziło z PO do DD lub RZ teraz z RZ do POW. Nic w tym dziwnego i niepokojącego.
Witam,
otóż nasuwa sie pytanie czy te powroty są z rodz.zast., do których dzieci były przyjęte w trybie interwencyjnym czy były tam na podstawie już postanowień tzw. \"socjalizacyjnych\". Jesli byly w r.z. \"interwencyjnie\" to ta tendencja może aż tak nie niepokoić i wydaje się dośc naturalna (choć czemu nie zostały w pieczy rodzinnej?). Ale jeśli wracaja z rodz. zast. gdzie przebywali na poddstwaie postanowienia tzw. \"socjalizacyjnego\" to fakt ten niepokoi - dlaczego wracają?
Pozdr.
Sprawa jest taka: nie chodzi mi o dzieciaki kierowane do placówek z rodzin zastępczych w trybie interwencyjnym. Moje zainteresowanie to dzieciaki, które z placówki zostały umieszczone do rodziny zastępczej a po jakimś czasie wróciły ponownie do placówki.
U nas główną przyczyną umieszczenia dziecka z rozwiązanej rodziny zastępczej są problemy wychowawcze. Opiekunowie wskazują, że nie spodziewali się takich kłopotów. U nas przebywa 2 dzieci z rozwiązanych rodzin zastępczych zawodowych reszta to dzieci odrzucone przez babcie i ciocie. Mnie osobiście powala stwierdzenie jednej z babć-,,chowało się w domu 5 dzieci to i z trójką dam sobie radę\". Całkowity brak zrozumienia problemu- dzieci przecież należy wychowywać a nie choać -nieprawdaż. My to potrafimy.
Zgadzam się z Tobą asia. To, co ja dostrzegam to dwie sprawy:
1. Błędem było przeniesienie pionu rodzicielstwa zastępczego z ośrodków adopcyjnych do organizatora rodzinnej pieczy zastępczej - w zdecydowanej większości obowiązki te przejęły PCPR bez wskazania jak to w Polsce bywa źródła finansowania tego zadania. Zatem PCPR wykonuje obowiązki organizatora posiadanymi siłami i środkami, których nie miał w zakresie rodzin zastępczych. Rzadkością są powiaty, które stworzyły sinego organizatora pieczy rodzinnej.
2. Wejście w rodziny zastępcze koordynatorów rodzin zastępczych. Obecnie są oni w rodzinach, które nie mają 3 lat stażu. Jak już wchodzą w środowisko to wyłapują to co dotychczas nie było zauważane - skutek ostatnie przyjęcia u mnie dwa przypadki na \"wniosek\" koordynatora.
Obawiam się bardzo roku 2015. Zgodnie z zapisem ustawy koordynatorzy mają objąć swoim działaniem wszystkie rodziny. Obym się mylił, że siłą rzeczy nastąpi wtedy wysyp umieszczeń dzieciaków z rodzin do placówek. Obym się mylił.
Tako to oto moja teoryjka Etatysto.
Dobre!
Pojawiają się jednak pytania:
Dlaczego koordynatorzy pieczy rozwiązują RZ? Czy jest to podyktowane rzeczywistymi problemami (rodziny źle przygotowane i wyselekcjonowane), czy też brakiem profesjonalizmu i zachowawczością koordynatorów (po Pucku \"dmuchają na zimne i produkują du..pochrony\"). Może to wynika z likwidacji fikcji jaka w wielu przypadkach były spokrewnione RZ? A może to RZ rezygnują? Może problem tkwi w selekcji dzieci? hmmmmm tyle pytań..... i cisną się jeszcze inne, których boję się zadać publicznie...
Widzisz Etatysto obecnie zaczynamy dostrzegać problem, który ma bardzo skomplikowane podłoże. Wydaje się, żeby odpowiedzieć na Twoje pytania potrzebne są rzetelne badania. Czy MPiPS się tym zajmie - śmiem wątpić. Lepiej ślepo dalsze działania opierać na nie realnych założeniach. Miało być tylu chętnych na rodziny zastępcze i co? Robili my, robili i pppppplllllffff. Pytania zadawaj jak najbardziej publicznie, nie bój się mówić, powiedzmy zdecydowane NIE cenzurze i poprawności politycznej. Ale mnie poniosło.
Marcin o tych problemach mówiło się głośno 10 lat temu. Już było wiadomo jak będzie to wyglądać. Tylko osoby totalnie ignorujące rzeczywistość i doświadczenia innych państw naiwnie wierzyły że u nas to cud będzie.
Nie wiem co Ty taki zdziwiony? Gdzie byleś przez ostatnie lata?
Marcinie odnoszę jednak wrażenie, że wszyscy opieramy się na błędnych założeniach i mylimy objawy z przyczynami. Problem polega na tym, że cała reforma systemu opieki nad dzieckiem opiera się na błędnych założeniach wynikających z niewłaściwej koncepcji teoretycznej i źle sformułowanych założeń. Dlatego również tu na forum często zgadzamy się co do negatywnych skutków, lecz nie poszukujemy rzeczywistych przyczyn problemów. Wiele osób (w tym Ty) uważa, że \"operacja się udała, ale pacjent nie wytrzymał\". Według mnie \"operacja\" była niepotrzebna i przyniosła więcej szkód niż pożytku. Obecna sytuacja, to nie problem RZ czy PO-W bo to \"ofiary nieudanych operacji\", w których pojawiły się powikłania pooperacyjne. Podjęto decyzję o operacji, nie zaglądając w kartę pacjenta. To błąd w sztuce dyskwalifikujący z zawodu. My ciągle uważamy, że ten \"konował\" jest w stanie cokolwiek uleczyć tnąc skalpelem na ślepo i wycinając kolejne uszkodzone (w wyniku nieumiejętnego posługiwania się skalpelem) narządy. No cóż..., pacjent ciągle jeszcze żyje, ale dalsze nieumiejętne \"leczenie\" doprowadzi niechybnie do zgonu.