Pracując w mops i mając gów.nianą sprawę w pierwszej kolejności prosiłem o radę starszą, bardziej doświadczoną koleżankę. Często także swoje plany przedstawiałem kierownikowi. Dzięki temu łatwiej mi się pracowało.
Czytając wasze paniczne wpisy można wywnioskować że albo nie możecie liczyć na podobne wsparcie (choć nie rozumiem dlaczego) albo unosicie się honorem i nie chcecie o nie prosić mając nadzieję że poradzicie sobie sami (wspomagając sie tym chaotycznym form).
To wstyd nie radzić sobie z jakąś sprawą? To obciach prosić współpracowniczki o radę?