U mojego dziecka nie chodzi akurat o typowe suo, a o WWR, być może rzeczywiście troszkę przesadziłam w swojewj opini, ale to przez doświadczenie z SUO w naszym OPS. Kiedy je organizowaliśmy mieliśmy pewne problemy z klientką matka dzieci, która traktowała Nasze specjalistki jak opiekunki do dziecka, ona sobie wychodziła na zakupy np, a Panie musiały przewijać, czasem nawet kapać i karmić, doszło do tego, ze złapały od dzieci owsiki. To były młode dziewczyny i brakowało im asertywności, a matce chyba nie chodziło o dobro dzieci tylko o swoja wygodę.Moon pisze:Czy jeżeli dostaje Pani zalecenia co do dawkowania antybiotyku w postaci podawania dwa razy dziennie po 5 ml w określonych godzinach to podaje Pani tylko 2,5 ml 1 raz dziennie?Gość pisze:Zalecenie to tylko zalecenie, nie jest to jakaś specjalna okoliczność. co innego jeśli dziecko nie toleruje miejsca czy terapeuty, ale to na prawdę wyjątkowe sytuacje i czasem myślę, ze te matki to piszą na wyrost. Moje dziecko tez nie toleruje przychodni, ale jakoś nie staram się o specjalistyczne usługi w domu, a przecież mogłabym.Gość pisze:U nas też wymagamy zaświadczeń z placówek służby zdrowia i edukacyjnych np. por. psych. - ped., ale one dają po 1 godz. tygodniowo, a lekarz zaleca więcej godzin. I wtedy co? Trzeba przyznać suo. Ponadto często matki piszą we wniosku, że ich dziecko nie akceptuje budynku poradni i osób tam zatrudnionych i wtedy trzeba przyznać suo w domu w warunkach, w których dziecko czuje się bezpieczne i z terapeutą którego akceptuje.
Co do Pani dziecka. Może warto by przemyśleć sprawę SUO jeżeli dziecko nie toleruje przychodni. Może terapia w bardziej sprzyjających warunkach da o wiele lepsze efekty? Trzeba próbować wszystkiego aby pomóc dziecku jeżeli są takie możliwości
Wracając do mojego przypadku moja córka nie lubi budynku, ale uwielbia Panie. Ponadto mieszkam 2 kroki od poradni, głupio by było korzystać w domu.
I jeszcze jeden przykład akurat nie SUO, ale tez klientka starała się i o SUO, tu akurat chodziło o częściowe sfinansowanie rehabilitacji w jakimś ośrodku. Pieniądze dostała, ale nigdy nie przedstawiła dokumentacji, ze rzeczywiście tę terapię dziecko miało, a skadinąd wiem, ze wcale dziecko tam nie było, a pieniądze niemałe były. I chyba stąd ten mój sceptycyzm i takie podejście.