A może pracownicy od świadczeń rodzinnych są słabo przygotowani. Cóż z tego, że czytają przepisy, ale ich niektórzy nie rozumieją. Można wybaczyć jak świadczenia prowadzi tylko jeden pracownik i to tylko na nim ciąży odpowiedzialność. Ale tak jak tym wyżej opisanym przypadku to rzecz się dzieje w mieście: sztab urzędników, kierownik, zakładam, że radca prawny też i czytają te przepisy i się miotają i wymyślają w końcu się sami pogubią i stwierdzają niech SKO zadecyduje.
I w konsekwencji zapychają SKO sprawami, które powinny być rozpatrzone na miejscu. Ja też miałam sprawę SKO czekałam na rozstrzygnięcie przez kolegium trochę ponad miesiąc - można, można, ale to inne województwo.