A co ma piernik do wiatraka.
Widocznie jej organizm nie za bardzo był obciążony leczeniem, skoro w tym czasie była w stanie sprawowac opiekę, niby cieżką, nad dzieckiem z autyzmem. Chyba ze opieka nad takim dzieckiem wcale nie jest taka ciężka. Ale jak w trakcie leczenia nie zamierzała przerwac sprawowania opieki, to po co było jej to orzeczenie? Na orzeczenie stopnia niepełnosprawnosci nikt jej na siłę nie pchał.
I może jak juz postarała sie o to orzeczenie, to niechby go wykorzystała na odpoczynek dla siebie, który byłby jej bardziej wskazany, gdyz choroba plus sprawowanie opieki jeszcze bardziej ją wyklucza z życia.
Isa sytuacje, że rzeczywiscie matka może być niezdolna do samodzielnej egzystencji i wymagac sama opieki i wtedy te opiekę nad nią i nad jej dzieckiem ktos musi przejąć. A jak widac w naszym orzecznictwie ta niezdolnosc do samodzielnej egzystencji jest bardzo mocno naciagana i dziwnym trafem okazuje sie, ze wszystkie matki opiekujące sie swoimi niepełnosprawnymi dziecmi i pobierajace na nie śp., to sierotki nad sierotkami, w ogóle nie mające bliskiej rodziny, a dzieci niepełnosprawne ojców.
A co do mysli w mysl mojego myslenia to jestes w błędzie, bo nie badanie sie nie ustrzeże przed niezachorowaniem, a nie kazdy też kto choruje leci orzekac sobie stopień niepełnosprawnosci.