Witam
ponowne pytanie z serii nie wiem co zrobić?
zastępuję koleżankę, której klientka mieszka w miejscu gdzie pracuje dodatkowo na świetlicy z dzieciakami, i tu mam problem, wiem że ta Pani nie mieszka faktycznie tam a w zupełnie innej miejscowości, mieszka tam z konkubentem, który bardzo dobrze zarabia, ona ma troje dzieci z których jedna chodzi na naszą świetlicę ale właśnie skończyła 18 lat, i ona faktycznie pomieszkuje na naszym terenie chociaż często na weekendy jeździ do matki, młodszy syn dojeżdża do szkoły z miejsca zamieszkania matki, w ogóle nie przebywa na naszym terenie, średnia córka jest w MOS-ie. Starsza córka oficjalnie na świetlicy mówiła że mama mieszka w XY, a ona jest tutaj sama, że mama czasami przywozi jej pranie i bułeczki, wiem że matki tam nie ma gdyż nasza świetlica mieści bezpośrednio pod ich mieszkaniem, dzieci uczęszczające na świetlicę również potwierdzają że ona tu nie mieszka, natomiast sama zainteresowana złożyła wniosek o pomoc u nas, na zarzut że ona tutaj nie mieszka upiera sie przy swoim że mieszka, ponadto jej córka od tego czasu nie przychodzi na świetlicę, i mam lekkiego "zonka" jak jej to udowodnić.
Doradźcie jak mam z nią postąpić. Ona naprawdę nie potrzebuje w aktualnej sytuacji pomocy bo żyje tam jak pączek w maśle a tutaj zgłasza się na waciki i żeby nie stracić mieszkania w którym mieszka córka, a mieszkanie jest kolosalnie zadłużone, ona ma komorników na głowie mimo że zawsze miała w miarę dobre dochody ale żyła sobie ponad stan. Ona pracuje on pracuje dodtakowo ma rentę rodzinną na dzieci, tyle że jego wogóle nie wykazuje do rodziny.
pomóżcie