choroby zakaźne a asystentura - Przemoc w rodzinie, Asystent Rodziny

  
Strona 1 z 2    [ Posty: 11 ]

Napisano: 13 mar 2015, 13:54

u mnie ostatnio panuje wśród podopiecznych ospa, na którą ja nie chorowałam
dodatkowo jedna z rodzin obawia się, że mogli zarazić się świerzbem

wiecie co ja już nie wyrabiam, gdzie mi przyszło pracować :evil:

ja nie zamierzam pracować w rodzinie do czasu aż dzieciaki wyleczą ospę, ale okres zarażania jest w przypadku chorób zakaźnych rozpoczyna się wcześniej niż objawy można zauważyć...
no i nie zawsze klienci się przyznają

a jak to wygląda u Was?
muffinek84


Napisano: 13 mar 2015, 14:44

Do tego grypa, cały czas ta grypa przynajmniej tam, gdzie ja pracuje. NIby pierdoła, ale powikłania mogą byc poważne i łatwo swoich domowników zarazić, a szczepionki nie zawsze działają (przynajmneij na mnie).

Tego świrzba to nie zazroszczę. :( Dodatkowo opryszczka (dlatego nigdy nie pije nic u rodzin) i inne wirusy.
Najgorzej z małymi dziećmi bo one mają tego bardzo dużo, przynoszą ze szkoły i dzielą sie z innymi ;) no ale ja nie dotykam dzieci, nie przytulam i na razie mam spokój z chorbami.

Kupiłam sobie zapas spreju bakteriobójczego (chyba cztery butelki :D ) i po każdej wizycie pryskam ręcę, kierownicę i w ogóle wszystko co dotykam w aucie. Może urosło to już do rangi paranoi, ale cały czas mam w pracy wrażenie, ze mam brudne ręce, choć na takie nie wyglądają.

Jak dzieci są chore to też nie jeżdżę, z resztą jak ktokolwiek w rodzinie jest chory to nie jeżdże - przez telefon sobie wtedy gadamy.
Tę ospę to przeczekaj, trzeba dbać o siebie - rodziny nie są na pierwszym miejscu :D
Plush

Napisano: 13 mar 2015, 15:35

Już wcześniej gdzieś na forum poruszałam ten temat ponieważ sprawa chorób zakaźnych w środowiskach gdzie pracujemy jest bardzo poważna( uważam, że powinna to być praca skategoryzowana jako" szczególne warunki pracy" ponieważ jesteśmy narażenie bezpośrednio na wszelkie bakterie, wirusy i grzyby nie mając zapewnionych żadnych środków ochrony. Mówiąc krótko osoby tworzące ustawę nie wzięły pod uwagę absolutnie warunków pracy asystenta. Osobiście wiem, że mam w moich środowiskach 2 przypadki cytomegalii( można poczytać co to za wirus) oraz wiem o 1 przypadku wzw typu c). To co ja wiem i zostało wykryte to pewnie nic w porównaniu z tym co jeszcze nie wykryte...
Sytuacja wygląda tak: wchodzę do środowiska i nawet jeśli ja nie złapię choróbska przenoszę go do O.P.S-u, domu, szkół, innych rodzin, instytucji. Zastanawiam się też co w sytuacji kiedy jestem przeziębiona ( wtedy ja zakażam)- czy mam zaniechać pracy w środowisku żeby nie roznosić infekcji ?- moje rodziny nie stać czasami na zwykły syrop, dodatkowo ja z obniżoną odpornością pięknie pozbieram wszelką zarazę.Czy jeśli w tych dniach coś w rodzinie się wydarzy moje usprawiedliwienie będzie skuteczne?
Mamy towarzyszyć rodzinom w różnych instytucjach...hmm...raz musiałam pojechać do szpitala zakaźnego z matką i dzieckiem ( sama nie była w stanie poradzić sobie), na miejscu okazało się, że odizolowano nas w poczekalni z innymi "zakaźnymi" i ja z nimi. W tym momencie miałam ochotę zostawić tą pracę bo na leczenie na pewno nie będzie mnie stać za pensję którą dostaję.
W torebce noszę octenisept (kupiony za zapracowane pieniądze) ale proszę mi wierzyć, że na ubraniu wynosimy też zarazę-grzybica to w moich rodzinach nagminny problem, świerzb, wszawica, choroby skórne, opryszczka .
Kolejna kwestia to odzież w której idę do pracy, czasami jest mi wstyd tak przesiąknę "zapachami" mieszaniny tytoniu, alkoholu, stęchlizny, zwierząt domowych a przecież nie będę codziennie prała kurtki.
Majka2

Napisano: 13 mar 2015, 18:54

Racja. Problem chorób zakaźnyxh w naszej pracy jest bardzo poważny choć często sobie tego nawet nie uświadamiamy. Myślę, ze Majka bardzo powaznie podchodzi do kwestii dotyczącej naszego własnego bezpieczeństwa. Nikt z ustawodawców nie wziął pod uwagę spraw zdrowotnych oraz zabezpieczenia ar.
Co w razie gdyby ar zaraził się wzw albo choćby świrzbem czy grzybicą? Co wtedy? Czy jest wypłacane jakieś odszkodowanie (wątpię), czy jest ar udzielana jakaś dodatkowa pomoc? Być może osoby zatrudnione na umowę o pracę mogą liczyć na jakies wsparce, ale co z osobami na zleceniach - one najprawdopodobniej zostaną pozostawione same sobie.

Do tej pory na forum najbardziej skupialiśmy się na obawie przed atakami słownymi i fizycznymi wobec ar, ale choroby zakaźne są równie niebezpieczne.

Szczerze powiem, ze coraz bardziej boję się jeździć w środowiska.
Plush

Napisano: 14 mar 2015, 0:20

U mnie pracownik socj. bojąc się wszawicy mnie wysyła do rodziny, niby wspomina, żebym uważała, ale sam ma święty spokój no i dodatek za pracę w terenie, umowę o pracę, a ja w razie zarażenia czymkolwiek przy umowie zleceniu nie mam szans na zwolnienie lekarskie...przykre
Bronka

Napisano: 14 mar 2015, 1:09

W pewnym momencie miałam 5 rodzin, w których panowała wszawica. Nie było wyjścia - musiałam jeździć. Kupiłam jakieś środki zabezpieczające, po których ciągle swędziała mnie głowa. Myślałam, że zwariuję!! Budziłam się w środku nocy i wyczesywałam włosy nad wanną szukając tego paskudztwa. I tak kilka ładnych miesięcy.
Teraz pracownik chce przydzielić mnie do rodziny, w której panuje świerzb - powiedziałam, że choćby nie wiem co póki tego nie wyleczą moja noga tam nie postanie!!

Płyny bakteriobójcze noszę w każdej torebce, w samochodzie i w każdej kurtce - ale chyba tylko, żeby na prawdę nie zwariować, bo słabe to zabezpieczenie... :(
Monti

Napisano: 14 mar 2015, 11:05

Uważam, że zagrożenia płynące z wykonywania zawodu/profesji asystenta są bardzo duże a temat jak do tej pory jest marginalizowany. Nie sądzę żeby któraś z osób przyjmowanych do pracy została uświadomiona z jakimi zagrożeniami się spotka. Pomijając to, że asystent na ogół jest osobą traktowaną jak wróg( kolejna osoba z instytucji utrudniającej życie rodzinie), to na ogół przeciw niemu kierowana jest agresja- co powoduje pracę w permanentym stresie. To asystent w razie sytuacji zagrażającej obarczony jest odpowiedzialnością za rozwój wydarzeń ( wiem bo przechodziłam taką procedurę ). W Sądzie jako świadek stwarza się asystentom sytuację w której z jednej strony mają być osobą chroniącą rodzinę a zarazem zeznawać przeciwko niej( paranoja).
Pomijając więc całą otoczkę psychologiczną mamy też bezpośrednie narażenie życia i zdrowia - jak już temat był opisywany nie raz asystent zastanawia się czy wróci do domu cały i zdrowy. Do tego jak wiemy w środowiskach z którymi pracujemy są największe zaniedbania zdrowotne co powoduje, że są to istne bomby wszelkiej maści drobnoustrojów.
Wszystko byłoby ok gdybyśmy czuły się bezpiecznie - tak jak pisałam w/r środowisk zagrażających praca po 2 osoby; zapewnienie środków dezynfekcyjnych do rąk, odsunięcie od środowiska na czas leczenia chorób zakaźnych i infekcji, tam gdzie występują ciężkie choroby zakaźne dodatek za pracę w warunkach szkodliwych( i podpisanie oświadczenia, że asystent jest świadomy zagrożenia i sam decyduję się na pracę w takim środowisku). Nie rozumiem też tego dlaczego pracownik socjalny ma dodatek za teren i pranie odzieży a asystent nie ( kolejny paradoks).
Jedyna nadzieja w pani Izabeli bo nas pewnie i tak nikt nie usłyszy. W każdym razie musimy mówić głośno o tym co wymaga "dopracowania" bo powstał naprawdę potrzebny i fajny zawód tylko znowu nie szanuje się ludzi którzy go wykonują a bez tego nie ma on racji bytu.
Majka2

Napisano: 14 mar 2015, 14:37

U mnie pracownik socjalny w momencie kiedy ma informacje że dzieci są chore , na wywiad nie jedzie . (dodam że to pupilka przyszłej kierownik, reszta pracowników ma co róż stawiane zarzuty rodem z sufitu wzięte) generalnie atmosfera nie ciekawa . :(
OLa2

Napisano: 16 mar 2015, 12:43

po raz kolejny otwieracie mi oczy... :/
jakie mamy szanse że będzie lepiej.. ?
tylko nie piszcie, że marne :(
espresso

Napisano: 16 mar 2015, 23:36

ollaa la... ale grozą powiało
Drodzy asystenci, chciałabym Was choć trochę uspokoić. Nie bagatelizuję problemu, zagrożenie chorobami to absolutnie poważna rzecz. Nie popadajcie jednak w panikę. Mam spore doświadczenie jako pracownik socjalny, w tym przez kilka lat (dokładnie ponad trzy lata) pracowałam z osobami chorującymi na gruźlicę lub zagrożonymi tą chorobą. Miałam wtedy małe dziecko, a sama też nie jestem "herkulesem". Wchodziłam w środowiska, które w wyniku badań przesiewowych rtg zostały zdiagnozowane do leczenia lub stałej opieki lekarskiej z powodu zagrożenia gruźlicą. Część z moich podopiecznych prątkowała, bo mieli gruźlicę oporną na antybiotyki. Prątkujący oczywiście trafiali do szpitala, jednak w ich domach było bardzo duże stężenie prątków. Wchodziłam do takich mieszkań kilka razy w tygodniu, były to środowiska najbiedniejsze i najbardziej zaniedbane (wilgoć, grzyb, niedogrzane, b. często brudne, zapuszczone i śmierdzące). Ani do mnie, ani do moich koleżanek nic się nie przyczepiło. Stosowałyśmy prostą profilaktykę, zaleconą przez lekarzy z tej poradni, w której pracowałyśmy: dobrze się odżywiać, porządnie wysypiać, nie częstować się u podopiecznych i dbać o własną higienę, również psychiczną. W razie własnej choroby (i obniżonej odporności) unikać wchodzenia w środowiska, jednak bez przesady. Własna odporność to klucz do bezpieczeństwa. Życzę Wam powodzenia w tej ciekawej pracy, czujcie się potrzebni i cenni.
betta27



  
Strona 1 z 2    [ Posty: 11 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x