Ze szpitala dostałam pismo,że do domu rodzinnego, po długotrwałym leczeniu, wraca ciężko chore dziecko. Z rodzicami zawsze był utrudniony kontakt - niby chcieli pomocy ale gdy przyszło do załatwiania czegokolwiek, to się wycofywali, nie odbierali telefonów. Teraz , gdy jest pandemia, to już w ogóle mogą mnie nie wpuścić do domu, tłumacząc się obostrzeniami a telefonów nie odbierają. Matka ma świadczenie pielęgnacyjne i zasiłki rodzinne na dzieci - ( jest tam jeszcze drugie dziecko), ponadto mają gospodarstwo rolne. Ich dochody przekraczają 150 % kryterium. Szczerze mówiąc, nie wiem jak to ugryźć. Sa niewydolni- to takie dziwaki. Boją się jakiejkolwiek ingerencji instytucji w ich życie. Jednocześnie- jest tam brud, smród i ubóstwo.Żywej gotówki mają ok. 3200 zł na miesiąc.Nie obiecam im jakiej ekstra kasy - coś tam ze specjalnego zasiłku mogę dać ale wiadomo,że cudów nie dostaną. Ale przydałoby się wsparcie asystenta rodziny, którego oczywiście nie będą chcieli wpuścić. Teraz to zasłonią się COVIDEM.Czy ich wezwać , jeśli nie odbierają telefonów, czy mimo wszystko pojechać? Jak skontrolować stan higieniczny w domu, czy mają niezbędne sprzęty? Co mi radzicie?
Wystarczająco by napisać do SR o wgląd do rodziny.
Chore dziecko - czyli kontakt z przychodnią, co wiedzą, czy jakaś pielęgniarka będzie przychodzić do dziecka...
Kontakt ze szkoła, o ile dzieci w wieku szkolnym ( mają dyżury ).
Wyznaczyć termin wizyty pismem, poprosić dzielnicowego by pójść razem...Może mundur ich przekona do współpracy. A przepisu na zakaz wizyt w środowisku nie ma.
Tyle mi do głowy przychodzi.
To dziecko jest pod opieką przychodni specjalistycznej- i co tydzień ma tam przyjeżdżać pielęgniarka hospicyjna. Jest też pod stała opieką CZD. Ale ja mam dylemat tej treści- żeby ocenić,jak w tej chwili wyglądają ich warunki mieszkaniowe, czy jest miejsce odpowiednie do spania dla tego dziecka , czy jest czysto- musiałabym pojechać na miejsce i sprawdzić. I pewnie może by mnie wpuścili, ale co, jeśli przypadkiem zawlokę im koronawirusa? To jest ciężko chore dziecko i musi być pod specjalną kontrolą. Mam napisać do nich pismo,że wyrażają zgodę na wizytę? Ze szkoła i pedagogiem mam cały czas kontakt ale to dziecko nie chodzi teraz do szkoły i pewnie będzie mieć odroczony obowiązek szkolny. Dzielnicowy - nie ma podstaw. Oni są dziwaki ale niegroźne.
Powiem Ci to, co pewnie na każdym szkoleniu słyszysz: Twoim najważniejszym i najtrudniejszym zadaniem jest w tej i każdej innej rodzinie ZDOBYCIE JEJ ZAUFANIA.
Bez tego nic konstruktywnego nie osiągniecie: ani Ty, ani ta rodzina.
Jak to zrobić ? Na pewno nie na siłę i trzeba wziąć pod uwagę, że prostu może Ci się nie udać ich sobie zjednać, skoro są specyficzni, odizolowani.
Na Twoim miejscu ot tak bym sobie co kilka dni zadzwoniła pogadała niby wkoło o tym samym, co dzisiaj słychać, tak żeby ich oswoić z moją obecnością w ich życiu. Co dalej? Czas pokaże Powodzenia!
Ja bym spróbowała pojechać i nienachalnie pogadać, bez policji bo dodatkowo ich zniechęci. Zaproponować pomoc, oblukać co i jak. Jeśli zauważysz nieprawidłowości i nie zgodzą się na współpracę to wtedy wniosek o wgląd w sytuację.