Dlaczego ucichł temat protestów środowiska pomocy społecznej dotyczących poprawy warunków płacy i pracy? Czy wszystko co było możliwe zostało zrobione? Strajki zapowiadają inne grupy społeczne, w dużo korzystniejszej sytuacji (patrz środowisko nauczycieli, pracowników Sądu) a u nas cisza...
Dlaczego? Nie wiem, może za mało zarabiamy aby bujać się do stolicy? .
Wiem że za mało zarabiamy, ale ja moją pracę traktuję jako misję, zarabiam skromnie ale na tyle przyzwoicie że nie przymieram głodem, warunki pracy w naszej placówce są dobre (nie bardzo dobre), jest podział kto czym się zajmuje, dobra organizacja - wytyczne szefostwa. Nie jest idealnie, są też pewne mankamenty. Jasne zawsze można chcieć więcej i trzeba, tyle że niestety jak patrzę na niektórych pracowników (nawet u nas) to bym ich wywaliła z tej roboty za samo podejście do klientów OPS a a pewno nie przyznałabym pożyczki. I co najważniejsze nie mam czasu ani zdrowia na pikietowanie na ulicy. Gdyby było mi za mało i tak źle, poszłabym gdzie indziej.
Wiecie co. Jak dla mnie na ten prostet idą ci co chcą siać gownoburze. Rzesza nie zadowolonych leserów, akurat u mnie w pracy najwiecej protestują ci co nawet wywiadów im się nie chce robić w terenie tylko robią przy biurku, o każdą pierdołę się rzucają i za każda czynność chcą dodatkowych pieniędzy. Niestety takie mam doświadczenia i taką opinie i wiem że jest więcej osób tak myślących jak ja.
U nas podobnie, rzucają się Ci co nie wiele robią, do tego "szmacą" klientów, tak mamy kilku takich pracowników. Stąd jesteśmy postrzegani jako najgorsze zło, które nie zasługuje na godziwe warunki i płacę.
Czyli wychodzi na to, że jak ktoś porządnie pracuje to nie powinien protestować? No jeśli sami zaczniemy nazywać protestujących kolegów i koleżanki leserami co im zawsze mało, to faktycznie nasza praca będzie rok w rok zbliżać się do definicji charytatywności. Samą misją rodziny się nie nakarmi. Tak, pewnie można zawsze zmienić miejsce pracy - obstawiam, że tysiące pracowników w różnych branżach słyszy to codziennie od swoich szefów. To tak samo modne hasło jak to żeby wyjechać z kraju. Takie zmiany, zaczynanie od zera w innej branży lub innym miejscu zawsze pociągają za sobą spory koszt. Sztuką jest zostać i walczyć o godność w tym miejscu, w którym jesteśmy.
Nie twierdzę, że każdy protestujący to leser, to że u nas Ci najwięcej się rzucają, to już inna sprawa, ale akurat u nas nie zarabiamy tak tragicznie mało, jak to jest w innych miejscach, stąd może taka różnica, że Ci którzy mają przyzwoicie, nie czują potrzeby protestu. Dodatkowo u nas jest wyraźny podział pracy, dobra organizacja, a to też ma znaczenie.
Po prostu jeśli chcemy czegoś więcej, to zacznijmy od siebie, tzn od naszego podejścia do pracy (nie mam na myśli zwiększenia "rozdawnictwa"), a wtedy będziemy także inaczej postrzegani przez społeczeństwo, które skłonne także będzie nas popierać, np tak jak służbę zdrowia. A obecnie postrzega się nas jako "największe zło świata, nieludzkich służbistów, którzy nie chcą pomóc, patrzą tylko jak komuś odebrać dziecko, albo umieścić chorego w zamkniętej placówce", do tego media jeszcze najczęściej pokazują właśnie takie przypadki. Takie głosy często słyszę nt pracowników socjalnych w sklepie czy na poczcie, gdy tylko mowa o naszych protestach. Do póki nie zmienimy naszego wizerunki, to nikt nie stanie za nami, nawet my sami.
TRWA OGÓLNOPOLSKI PROTEST pracowników realizujących rozmaite zadania na rzecz osób, rodzin, grup społecznych, społeczności lokalnych! https://www.gov.pl/web/rodzina/co-robimy