Sytuacja wygląda tak: babcia jest osobą niechodzącą (po wylewie, niewydolność krążeniowa i inne choroby współtowarzyszące - psychicznie sprawna i kontaktowa), leży w łóżku (pampersy i te sprawy..) - przebywała ok roku w ZOLu, później wypisali ją do domu na 2 miesiące (po wyjściu ze szpitala, po czym ponownie trzeba by wszczynać procedurę do ZOLu), po czym znów wróciła do ZOL. Za miesiąc kończy jej się, jak to stwierdziła pani kierownik ZOLu, ostatni pobyt w tej placówce (ponieważ babcia potrafi już usiąść na wózek inwalidzki i przejechać po korytarzu, a to spory postęp jak dla nich w stosunku do innych pacjentów) i wypisują ją do domu. I pojawił się problem, bo o ile wcześniej opiekowałam się babcią w domu na zmianę z moją mamą (a jej synową), tj. codzienne zakupy, gotowanie, sprzątanie, higiena itp. , to teraz mama zachorowała na raka i od ponad roku muszę się nią opiekować (pomagać w domu, zakupy itp) - zapominając generalnie o życiu prywatnym. Mieszkam z racji wieku sama, pracuję na pełen etat aby siebie jakoś utrzymać, a zarazem wspomóc finansowo mamę (która ze względu na zdrowie musiała zrezygnować z pracy). No i teraz babcia wychodzi do domu, i nie jesteśmy w stanie się nią zaopiekować należycie. A jako osoba leżąca wymaga stałej opieki. Nie ma innej rodziny poza nami. Złożyłam papiery do MOPSu i czekam na decyzje, lecz pani poinformowała mnie że teraz jest dużo odmownych bo brak im funduszy. A mnie brak już siły na to wszystko - psychicznie i fizycznie...
