Komorowski z uporem maniaka powtarza, że jest prezydentem wszystkich Polaków i że on łaczy a nie dzieli. Ale to są tylko słowa, bo jego czyny mówią zupełnie co innego. Czy ktoś może się wić dziwić takim jego wypowiedziom, w których z pogardą wyraża się o konkurentach politycznych:
"...W pewnym momencie Bronisław Komorowski, rozwodzący się do tej pory nad majestatem urzędu prezydenta zdecydował się na doprawdy żenujący żart. Gdy jeden z prowadzących debatę dziennikarzy zadał krążące w internecie i pojawiające się przy okazji wszelkich spotkań ze znanymi ludźmi pytanie: „Wolałby Pan walczyć z setką koni wielkości kaczki, czy jedną kaczką wielkości konia?” Komorowski odparł:
- Z jedną kaczką już walczyłem i wygrałem... a z koniem kopać się nie warto – mówił z ironicznym uśmiechem...."
Czy można spodziewać czegoś innego po prostaku, który w japońskim parlamencie włazi w butach na fotel przewodniczącego?