Na moim terenie od paru lat jest prywatny DPS, dość dużo miejsc, chyba z 50. No i zaczęły przychodzić z Polski prośby o przeprowadzenie wywiadów kontrolnych. Na początku zaczęliśmy robić, ale zaczęło zdarzać się coraz częściej, że pracownik miał kłopod ze spotkaniem się z mieszkańcem:
...a to nie ma dyrektowa i bez jego zgody nikt nie może wejść na teren DPSu,
...a to mieszkaniec śpi,
...a to jest u fryzjera,
...a to inne d/uperele...
No i zaczęliśmy przekazywać pisma - zgodnie z właściwością - do DPSu, jak leci.
I - po problemie.
Mieli fikcyjnego pracownika socjalnego na etacie, no i musieli zacząć dawać mu robotę... Gra była warta świeczki, bo to przecież około 100 wywiadów rocznie.
Puenta jest taka: musimy sobie pomagać, ale nie możemy dawać robić z siebie osłów.
Pozdro.
