Taki mamy PR niestety. Można tylko ubolewać nad tym, że przez 35 lat „gadające głowy” nie zorientowały się, że twór zwany opieką zniknął wraz ze słusznie minionym ustrojem. Zaimponował mi kiedyś pewien przedstawiciel naszego zawodu, który w trakcie wywiadu powiedział, że „opieka, to się panie redaktorze kurczaka na rożnie”. Można tłumaczyć, zmieniać nazwy na CUSy, a w mediach i tak słyszymy o „domach opieki”, „zapomogach z opieki”, „rentach alkoholowych” i nikt tych bzdur nie prostuje. Do tego pracownik socjalny nazywany jest „opiekunem społecznym”, „pracownikiem opieki”, a czasem nawet – urzędnikiem!

Pamiętam jak niegdyś dzwonił do naszego OPS wydawca lokalnego propagandnika w sprawie komentarza do pewnego zdarzenia i zapytał: „co może opieka w tej sprawie zrobić?” To mu odpowiedziałem, że nie wypowiadam się za inne instytucje i niech zapyta u źródła - w opiece. „A pan to gdzie niby pracuje?” „Ja? W pomocy społecznej!” „Ale opieką pan się zajmuje?” „Nie, pomocą!” „To niech pan mi to wyjaśni” Tutaj nastąpił mój monolog, mniej więcej taki, że nazywanie nas „opieką”, wprowadza w błąd, obniża rangę i podważa rolę tej instytucji, determinuje sposób postrzegania nas przez społeczeństwo i przypisywanie nam powinności, którymi się nie zajmujemy…, itd., itd. Zgadnijcie co napisał w tekście? Moje kompetencje interpersonalne są widocznie bardzo niskie albo mało przekonujący byłem(?), bo pan redaktor o „ośrodku opieki społecznej” gaworzył…