Rozmowy, działania... - Przemoc w rodzinie, Asystent Rodziny

  
Strona 1 z 2    [ Posty: 12 ]

Napisano: 24 lut 2015, 12:25

Jestem początkująca i mam taką prośbę o radę - kiedy obejmujecie nową rodzinę czy macie jakiś schemat kilku pierwszych spotkań ? tych przed utworzeniem planu pracy. pierwsze spotkanie sobie ułożyłam.
trochę mam problem z kolejnymi, nie wiem czy dobrze robię a w niektórych przypadkach brakuje mi koncepcji.
z tego co wyczytałam to klient sam powinien dostrzec problem - więc do tego czasu mam tego tematu nie dotykać ?
jak pewnie wszyscy mam rodziny z którymi pierwszy kontakt odbieram pozytywnie, jak również takie które są bardzo nieufne i mimo wyrażonej zgody niechętne do współpracy.
Proszę o wszelkie rady.. :)
espresso


Napisano: 24 lut 2015, 12:38

Ja nie mam żadnych utartych schemtów, bo u mnie się nie sprawdzają. Na poczatku robiłam jakiś plan na pierwsze spotakania, ale były bezużyteczne.

Klient rzadko widzi problem, szczególnie tam gdzie jest alkoholizm albo brak zaradności. Godzą się na ar bo myślą, że dostana więcej kasy z gopsu. Ja po prostu siadam, gadamy na prozaiczne tematy (pogoda, wiadomości tv itp.), żartujemy, Pierwsze spotkania z niufnytmi to jakieś pół godziny, nie narzucam się. Z czasem się przyzwyczajają i trochę otwierają. Choć mam rodzinę, gdzie matka po pół roku nadal małomówna i spotkania to nadal te pół godziny. U takich trudno zrobić plan, bo skoro nie gadają za dużo to skąd mam wiedzieć jakie mają problemy.
Ale generalnie lepiej poczekać dłużej na rozmowę o problemach bo jak za szybko wysuniesz ten temat to rodzina stwierdzi, ze przychodzisz i dziury w całym szukasz.

Z drugiej strony, miałam tez taką rodzinę, gdzie matka była zbyt otwarta. Od razu gadała o dzieciach, mężu, problemach, trudnściach. Zbyt otwarta co było podejrzane. I się okazało że niewiarygodne rzeczy dzieją sie w tej rodzinie.
Plush

Napisano: 24 lut 2015, 13:02

dzięki Plush :)
i jeśli idziesz na te pół godziny to raz w tygodniu czy częściej ?
wydaje mi się, że dobrze robisz,
tylko czy ps nie będzie zarzucał że, efektów nie ma..?
mam brać się za plan pracy max miesiąc od pierwszego spotkania i kurcze czarno to widzę ;(
mi na te pierwsze rozmowy schodziło po 2 godziny, tylko u jednej wyczerpało się po godzinie z kjawałkiem a teraz wybieram się gdzie będzie chyba jeszcze trudniej..
espresso

Napisano: 24 lut 2015, 14:36

Wiesz to nie może być tak, że po miesiącu mają być efekty i moi ps to wiedzą. Na efekty pracy z ar trzeba czekać miesiącami. Ja osobiście stawiam na subtelne zmienianie podejścia do życia rodzin, ale każda rodzina jest inna. Jedni szybką chcą wspólpracować i wiedzą czego oczekują od ar, a u drugich trzeba zdobywać zaufanie meisiącami.

Praca ar powinna mieć swoją autonomię, a widzę że wielu ar skarży się, ze ps zarzuca im nieskuteczność. W takich przypadkach radze porozmawiać z ps i powiedzieć, ze to nei wyścig i na wszystko trzeba czasu. Ale wiadomo jeden ps zrozumie, drugi nie. Z resztą oni sami pracują z tymi rodzinami kilka, kilkanaście lat i skoro przez tyle czasu nie zmotywowali rodziny do zmiany to nie powinni nam zarzucać, ze my w dwa miesiące tego nie może zrobić.

Nie wchodzę do rodziny i nie ingeruję w nia od razu w sposób mocno zauwazalny. Najpierw pracuję nad tym żeby się do mnie przyzwyczaili, polubili i dopiero potem zaufali. Jeśli rodzina wyjdzie z założenia, że przychodze po to żeby pouczać, inwigilować lub zabrać dzieci to wiadomo, ze nie będą chcieli gadać i trzeba dużo czasu poświęcić żeby zmienić ich nastawienie.

Już dwa lata pracuje jako ar i gdy przychodza nowe rodziny to zawsze jest tak samo. Każdemu mówię na początku, że nie jestem po to żeby dziury w całym szukać i komuś życie utrudniać tylko żeby pomóc - że moze jakieś pieniądze sie należą, może podpowiedzieć gdzie pracę znaleźć, jak rente załatwić, co tu wymyślić żeby dzieco odzystkać. I zawsze zaznaczam, ze mozna sie ze mną dogadać bo niczego nei narzucam tylko proponuję. Oni często myślą, ze ar jest na zawsze, ale trzeba pow, że jak osiągneimy wspólnie założone cele i po drodzę żadne nowe problemy nie wyskoczą to po prostu zakończymy wspólpracę.
Plush

Napisano: 24 lut 2015, 15:59

Sposoby na rozmowę z klientem przejawiającym opór czy niewidzącym problemu to temat na osobny wątek, swoja drogą, warto założyć. Ja mam swoją koncepcję tylko trudno mi ja teraz w kilka zdań ubrać (pora na kawkę).
Moim zdaniem unikanie tematu problemu nie zawsze wychodzi rodzinie na dobre. Ja w jednym przypadku poszłam tą drogą - częste rozmowy "o pogodzie", tworzenie atmosfery zaufania, wsparcie w załatwianiu spraw bieżących i tak dalej i pozytywne zmiany zaszły, nawet duże ale nijak się się mają do planu pracy i powodów, dla których rodzina została objęta wsparciem ;) Czyli tak zwane niezamierzone efekty pracy, ja w ogóle jestem mistrzynią chyba w osiąganiu efektów głównie "miękkich" :?

Mam swój schemat, raczej luźny i elastyczny ale można go ująć z perpektywy kilku pierwszych spotkań tak (choć oczywiście wszystko dopasować należy do kontekstu i reakcji rodziny): Wyjasnienie roli asystenta, poznanie oczekiwań rodziny, ustalenie zasad spotkań, kontaktowania się./ Nawiązanie do problemu - poznanie sposobu postrzegania go przez rodzinę/ Bliższe poznanie rodziny, rozmowa z dziećmi (jakie mają zainteresowania itp) rozpisanie na grafie struktury rodziny, umiejscowienia w najbliższym otoczeniu (tu zaczynam wyjaśniać co i po co robię, dlaczego zadaję takie pytania a nie inne)/ Jeśli rodzina sama nie zgłosiła aktualnych spraw, w których załatwieniu przydałoby się wspaercie, pytam, czy są takowe i pomagam załatwiać/ Rozmowa z dziećmi - pytam, co chciałyby zmienić w domu/rodzinie, zapisuję pomysły/ Proponuję grę planszową - powód w wersji dla rodziców - by dzieci się ze mną oswoiły (co z resztą nie jest niezgodne z prawdą), powód właściwy - relacje między rodzeństwem masz jak na dłoni a jeśli rodzice się skuszą to i między nimi. I dalej zależnie jak się sytuacja potoczy, gdy mam już większość elementów diagnozy, pora przystąpić do konstruowania planu...
Tematem, który zawsze się sprawdza są problemy wychowawcze bo któż z rodziców ich nie ma?
Lisbeth

Napisano: 24 lut 2015, 16:03

"Z drugiej strony, miałam tez taką rodzinę, gdzie matka była zbyt otwarta. Od razu gadała o dzieciach, mężu, problemach, trudnściach. Zbyt otwarta co było podejrzane. I się okazało że niewiarygodne rzeczy dzieją sie w tej rodzinie."

Zaczy się co,Plush, bo nie zrozumiałam:) Klientka snuła fantazje czy takie problemy wyszły, że się nawet w najgorszych snach GOPS-owi nie śniło?
Lisbeth

Napisano: 24 lut 2015, 16:12

Śniło sie gopsowi. Ale chciałam uczulić, że nawet osoby, które chętnie współpracują na pierwszy rzut oka, mogą robić to jedynie po to aby odwrócić uwagę od gorszych problemów.

Kobieta wydawała sie chętna do współpracy, otwarta, skupiona na rozwiązywaniu problemów. Wydawała sie idaelnym materiałem do współpracy, a okazało się, ze praktycznie wszyscy piją w tej rodzinie, jest przemoc wobec dzieci (niemal każdy rodzaj przemocy). Niby typowa rodzina alkoholowa,a le to bardziej złozona sprawa jest.
Plush

Napisano: 24 lut 2015, 17:49

Aha, teraz rozumiem. Tak sobie myslę, że dużej empatii wymaga taka "czujność", umiejętność rozróżnienia autentycznego zaangażowania od unikania rzeczywistych problemów.. Szczerze mówiąc zastanawiam się teraz nawet nad jedną z moich bardzo zaangażowanych klientek :roll:
Lisbeth

Napisano: 24 lut 2015, 18:12

Nie mylmy empatii z podejrzliwością.
Szczerze powiedziawszy jestem mało empatyczna i uważam, ze zbytnie rozczulanie się nad rodzinami nie pomoże w osiąganiu celów, a raczej przeszkadza. Ale z drugiej strony nie jestem bezduszna i jestem w stanie dużo zrozumieć.
Ogólnie jestem podejrzliwa i to bardzo, ale raczej nie daje tego rodzinom odczuć. Cierpliwie obserwuje i wyciągam wnioski.
Plush

Napisano: 24 lut 2015, 19:45

Nie mylmy empatii z rozczulaniem się;) Dla mnie umiejętność wyczucia, że klient coś ukrywa, nie mówi wszystkiego, jest podejrzliwie bardzo otwarty to także empatia, połączona z wiedzą i doświadczeniem. Żadne ckliwe dyrdymały. Umiejętność rozpoznania/wyczuwania stanów psychicznych drugiej osoby, postawienia się na jej miejscu nie jest żadnym litowaniem się, tylko, moim zdaniem, przydatnym narzędziem pracy, zwłaszcza z rodzinami z problemem uzależnień czy przemocy (rozumienie mechanizmów, schematów postepowania np ofiary). To, że nie rozczulasz się nad problemami, dla nikogo chyba nie znaczy, że jesteś bezduszna, świadczy to raczej o profesjonalizmie;)
Lisbeth



  
Strona 1 z 2    [ Posty: 12 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x