Witam, od niedawna pracuję jako asystent, a dokładnie od dwóch miesięcy. Mam już swoje lata, dorosłe dzieci,wnusię, kilkudziesięciu wychowanków (jako, iż do tej pory pracowałam w placówce wychowawczej),jestem jeszcze prawna fizycznie i umysłowo.Od kiedy podjęłam pracę w GOPSie staram się żyć w zgodzie z wszystkimi, ale mam dość i to nie chodzi o to, że jestem starsza od większości pracowników socjalnych, ale mam swój rozum, a ci codziennie mówią mi co mam robić, do której rodziny iść. Najchętniej to daliby mi wywiad żebym za nich zrobiła. Na dodatek kuratorzy wydzwaniają i żądają tego czy owego. Czy u Was też to tak wygląda? Dodam, iż nie uważam się za wszech wiedzącą i jeśli czegoś potrzebuję to pytam.
Witam,
Jestem asystentem pracującym w tym zawodzie od ponad trzech lat. Tak naprawdę to właśnie asystent ma największą wiedzę w temacie tego jakie ma potrzeby rodzina i co powinno się z nią robić. Jeśli inni rozmawiają na ten temat z Panią - to powinno to być prowadzone w aspekcie wymiany wzajemnych doświadczeń czy dania ewentualnych wskazówek. Według mnie nie powinna się Pani godzić na wytyczanie dokładnie kropka w kropkę tego co robić z rodziną. W takim przypadku ja sama zdecydowanie, ale z kulturą powiedziałabym, że mogą mi doradzać i nic ponadto w mojej pracy. Ja nie wchodzę pracownikom w buty i tego samego oczekuję od nich.
Jeśli chodzi o kuratorów to mam często z nimi kontakt w sprawie rodzin. Wymieniamy się informacjami i tym jakie ewentualnie kroki należy podjąć w przypadku danej rodziny.
Wspólnie działamy - nie narzucamy. WSPÓŁPRACA jest najważniejsza - samemu nic się nie zdziała.
Powodzenia w dalszej pracy i dużo cierpliwości.
Witam. Ja pracuję jako ar rok czasu. Z pracownikami socjalnymi mam świetny kontakt, nie wchodzą z butami w moją pracę, nic nie narzucają, dają mi wolną rękę w kwestii metod pracy itp. konsultujemy na bieżąco sytuację rodzin, po prostu współpracujemy. Z kuratorami inna bajka, chcą zarzucić mnie swoimi obowiązkami, kontrolują mnie, wypytują rodziny jak często jestem i co robimy. Dobrze że mam wsparcie ze strony OPS, więc idzie przeżyć
Nie wiem czy dobrze rozumiem, Pani jest na usługach pracowników socjalnych i kuratorów? niby z jakiej racji? kurator to niech się zajmie praca we własnym zakresie i nie szuka jelenia do zrobienia za niego roboty. Asystent rodziny ma własne druki, własną charakterystykę pracy, Pani ustala sobie kiedy gdzie w zależności od potrzeby a nie PS czy kurator. Można grzecznościowo na zdrowych zasadach wymieniać informacje - jest to bardzo ważne, ale w żadnym wypadku wyręczanie w obowiązkach innych a dlaczego? bo Pani ich wypłaty nie wydaje
Witam! Rozumiem Pani sytuację. Ja jestem dość młoda bo przed 30, więc chętnie korzystam z porad i wsparcia pracowników socjalnych, którzy służą mi pomocą. Natomiast przez kuratorów mało się nie wykończyłam w zeszłym roku. Cały czas wręcz żądali ode mnie pewnych rzeczy, typu zrób nalot, skontroluj to i to, chcieli żebym donosiła, rozliczali mnje z mojej pracy. Rodziny traktowały mnie przez to jako korepetytora. Musiałam odpowiadać za każdą złą ocenę podopiecznego, czułam się jak uczniak. Potrafili mówić przy rodzinie, że moim obowiązkiem jest uczyć się z dziećmi. Podopiecznych wypytywali jak często chodzę a nawet czy piję kawę! Główna kuratorka zgłosiła się do ośrodka z zarzutami na mnie. Naprawdę szkoda gadać. W końcu mimochodem w rozmowie wspomniałam, że doskonale wiem jakie są moje obowiązki bo nie po to na szkolenia uczęszczałam, żeby teraz wyręczać podopiecznych we wszystkim no i że mam określone czynności w umowie i nie jestem instytucją charytatywną i mam też swoje prywatne życie, swoją rodzinę. W tym roku o dziwo dość spokojnie, nie było żadnej afery, nawet telefonami mnie nie dręczą. Radzę się postawić, bo naprawdę mało brakowało a straciłabym szacunek do samej siebie, czułam się jak popychadło. Nie byłam w stanie powiedzieć prosto z mostu żeby się odczepili, ale tak jak mówię w rozmowie o jednej bardzo bardzo roszczeniowej podopiecznej powiedziałam kuratorce, że tak jej powiedziałam gdy czepiała się o coś do mnie i chciała żebym ja wyręczała, woziła itp. Jak widać zrozumiały aluzję i dały mi spokój.
Mam taki problem( a może tak ma być) jest młody pracownik.Pracuje krócej niż ja.Nigdy nie było skarg na mnie, a ten za każdym razem podczas spotkania z rodziną pyta jak im się ze mną współpracuje.Rodzina czuje się już niezręcznie rym pytaniem.Mówi mi o tym z zapytaniem o co pani Julicie chodzi? Co sądzicie o tym? Ja czuję się jak jakiś nieudacznik, który nic nie wie, nie potrafi i którego trzeba usunąć ( pracownik jest z rodziny dyrektora)
Kuratorom to trzeba sie postawic.Oni nie sa przelozonymi a.r tak samo szkola.Ajezeli chodzi o kolezanke ktora sie wypytuje to lepiej z nia spokojnie pogadac moze tak tylko pyta w formie rozmowy.
A ja jestem najmłodsza i pierwsza na tym stanowisku. Nie mam problemu z kuratorami tylko moja przełożona chce żebym jeździła do rodzin wieczorami, mówi że mam się za NICH(rodziny) wziąć, kontrolować itp. Jak są złe oceny to moja wina, długi - moja wina, kłótnie - moja wina. Właśnie czuję się jak popychadło i powoli mam już dość.
Nie . Zaczęłam się buntować daj się! Też tak miałam jak zaczynałam. Zaczęłam się buntować, mówić, że ustawa swoje, realia swoje i nie chcę już pracować na tym stanowisku, tym bardziej, że jak w końcu przyłapałam na zamówienie dyrekcji pijanych rodziców, to szok był, bo brak procedur dla asystentów na taką okoliczność. Zostałam w pracy, bo dyrekcja otworzyła oczy, przeczytała ustawę i na razie spokój.