Witam! Mam pytanie. Po świętach do placówki nie wrócił wychowanek. (nie puścił go ojciec) Zgodnie z rozporządzeniem została powiadomiona policja, pcpr i sąd. Mijją dni a nikt z w/w instytucji nic jeszcze nie uczynił by wychownake powrócił. Czy jest jakaś podstawa prawna, która mówi o tym, kto powinien i na jakiej podstawie odwieźć go placówki. prosze o pomoc. Chłopak ma już i tak duże zaległości w nauce, by jeszcze teraz nie chodzić do szkoły.
A co Ty zrobiłaś jako pracownik placówki (nie wiem czy jesteś wychowawcą, pracownikiem socjalnym, pedagogiem)? Czemu sądzisz, że to sąd lub PCPR powinien szukać i odwozić dzieciaka? Jest przecież wychowankiem placówki, która odpowiada za niego - zamiast rodzica. Spróbuj skontaktować się z ojcem, rozpoznaj sytuację, przekonaj go (w tym może Ci pomóc PCPR lub miejscowy OPS), a jak Ci się nie uda poproś o pomoc policję i umów się na wspólny odbiór chłopaka. I jeszcze jedno - najpierw sama podejmuj działania, a potem, gdy okaże się że sama nie dasz rady - proś o pomoc innych.
U nas, my wychowawcy, powiadamiamy policję i dyrektora placówki. Na tym nasza rola się kończy. Nie mamy czasu, żeby jeździc do domu dziecka, poniewaz nie zostawimy całej grupy bez oieki.
po drugie nie możemy jeździć po dziecko, bo to nie sprzyja póżniej procesowi terapeutycznemu, nie otwiera dziecka na kadrę, która go siłą przywozi do placówki
U nas też powiadamiamy policje i dyrekcję, ale nie interweniujemy sami, choć zdarza się że z ucieczek przywozi ich pracownik socjalny po interwencji w udziale policji jeżeli znamy miejsce gdzie są. Ale wychowawcy nie biorą w tym udziału.
u nas podobnie. Zosiu, to co robisz jest bezprawne. Gdyby np. podczs Twojego najścia wychowanek uciekając wyskoczył przez okno, z tragicznym mniej lub bardziej skutkiem?
Jak wytłumaczyłabyś się?
Powiadamiamy policję i sąd. Sąd może wydać nakaz doprowadzenia. Wówczas jest obecna policja, kurator i pracownik placówki (wychowawca, prac. socj. lub pedagog).
Dziękuję za odpowiedzi na moje pytanie. Sprawa jest w toku w sądzie. Szkoda tylko, że czas szkoły ucieka i zaległości rosną. Ojcu zostana postawione zarzuty.
Nie do końca się z Wami zgadzam, choć częściowo przyznaję rację. Dziecko z jakiegoś powodu znalazło się w placówce - pewnie dlatego, że ojciec nieodpowiednio się nim opiekował. Nie wiadomo, co się z dzieckiem dzieje, w jakim jest stanie. Ja nie czekałabym aż inne służby zajmą się sprawą. Ruszylabym niebo i ziemię, aby wiedziec co się dzieje. Jeśli nie sama, to w asyście policji starałabym się czegoś dowiedzieć i przekonać czy nic się złego nie dzieje. W placówce jest nie tylko wychowawca, powinien być pracownik socjalny, pedagog. To są osoby, które w swoim zakresie tez mają pracę z rodziną wychowanka. A jeśli coś się stanie dzieciakowi podczas niepowrotu? I to niekoniecznie ze strony ojca, może dziecka w ogóle z nim nie ma. Ale rację częściowo przyznaję. Wątpliwości mogą się pojawiać, a przepisy nie regulują jak ma sie zachować placówka poza powiadomieniem policji, sądu i PCPR-u. Tylko troche brakuje mi w tak ograniczonym postępowaniu czynnika ludzkiego, mam wrażenie że podchodzi się do takich spraw z pewną rutyną, brakiem zaangażowania. I nie chcę nikogo oskarżać czy urazić. Takie jest moje postrzeganie tej sprawy.
Jeszcze raz dzieki za odpowiedzi. Problem tkwi w tym, że odległość placówki od miejsca zamieszkania to ok 220 km. i trudno byc tam nawet raz w tygodniu.... pozdrawiam