wypalenie zawodowe - Przemoc w rodzinie, Asystent Rodziny

  
Strona 1 z 1    [ Posty: 10 ]

Napisano: 03 lip 2016, 17:38

Dzień dobry !
Przy okazji rekrutacji na Zlot otrzymuję informacje o rezygnacji z pracy asystentów rodziny lub poczuciu wypalenia zawodowego. Co jest głównym powodem tych zjawisk? Pytam, bo zbieram argumenty dla MRPiPS i Komisji Sejmowej PSR potwierdzające potrzeby zmian w ustawie. Możecie pisać tu lub na ikrasiejko@interia.pl jeśli chcecie być anonimowe/i

Pozdrowienia - I. Krasiejko
Izabela K.


Napisano: 03 lip 2016, 20:24

Witam,jestem asystentem rodziny od 2012r. i widzę potrzebę jak najszybszego wprowadzenia zmian w ustawie. Przede wszystkim dookreślenie roli asystenta rodziny - informacje szczególnie ważne dla kierownictwa oraz współpracowników którzy chętnie wykorzystują dość szeroko rozumiane znaczenie słowa <<asystować>> tj. nadzorować, sprawdzać, rozliczać rodziny z 500*:) inne absurdy - wiem temat Zlotu w tym roku - nie jadę niestety - nie stać mnie. Zarobki - jasno sprecyzowane - pracuję od 4 lat - za najniższą krajową - podwyżka za te 4 lata to ok 100 zł - bo zarabiałabym mniej niż najniższa krajowa. Z tego co się orientuję tak mniej więcej kształtują się zarobki asystentów, ludzi z wyższym wykształceniem, licznymi kursami, szkoleniami. Pani Izo prosimy zapytać w naszym imieniu <<tych wyżej>> czy to tak trudno zrozumieć, że czujemy się wykorzystywani, niedocenieni, upokorzeni tak niskimi zarobkami, oszukani - bo gdy wprowadzano asystenta obiecywano znacznie lepsze warunki zatrudnienia - ja na nie ciągle czekam - bo lubię to co robię. Wprowadzenie dodatkowych 10 dni urlopu - takiego który mają pracownicy socjalni po 5 latach pracy. Bo po 4 latach myślę że solidnej pracy w terenie czuję się zwyczajnie zmęczona. Myślę że z mojej strony tyle :) pozdrawiam
kogielmogiel

Napisano: 03 lip 2016, 23:30

Witam.
Nie ma co się dziwić że asystenci rezygnują lub wypalają się. Podam kilka powodów:
1. Najniższa krajowa i jeszcze w dodatku umowa zlecenie ( ja tak mam) - tragedia.
2. Zero dodatków - np. brak ryczałtu na paliwo, odzież, brak dodatku który przysługuje ps.
3. Brak urlopu - nie jesteśmy cyborgami, praca w takim środowisku strasznie obciąża psychicznie, człowiek jest po prostu wykończony.
4. PS, kierownik i inne służby nie wiedzą kim jesteśmy,skąd jestesmy, jaką służbę reprezentujemy, nie wiedzą na czym polega asystowanie- bardzo często myślą, że jesteśmy od sprzątania, prania, obsługi, prowadzenia dodatkowych korepetycji dla dzieci itp.
5. Brak miejsca w biurze - brak biurka, komputera, materiałów do pracy.
6. Brak szkoleń, które konkretnie dadzą nam wiedzę na temat pracy z rodziną.
7. Brak efektów w rodzinie - człowiek się stara, pracuje, czasami ręce opadają, ma się dość.
8. Brak konkretnych zapisów dotyczących bezpieczeństwa ar - bardzo czesto jesteśmy narażeni na agresję ze strony podopiecznych, a inne służby takie jak policja nie chcą pomóc - jak mamy sobie z tym radzić jak jest jeden ar na całą gminę.
9. Bardzo często czuję się niedoceniona, niepotrzebna, że moja praca daje słabe efekty bo np. rodzina pije itp.
10. Brak konkretnych zapisów dot. współpracy z kuratorami- kuratorzy zrzucają na nas całą robotę np. aby kontrolować rodzinę wieczorem czy piją itp. U mnie kurator nastawia rodziny przeciwko mnie lub chce ode mnie kserować notatki bo u rodziny nie był od roku.
Mona123
Stażysta
Posty: 86
Od: 24 sty 2016, 18:56
Zajmuję się: AR

Napisano: 04 lip 2016, 15:35

Witam to i ja dorzucę kilka słów od siebie:
1. umowa zlecenie: 40 godzin tygodniowo do wypracowania (z czego średnio 3-5 godzin w ośrodku, reszta w terenie)
2. brak ciągłości zatrudnienia: od stycznia do czerwca bezrobocie- od czerwca do grudnia umowa zlecenie. Pół roku to stanowczo za mało, żeby rodzina utrwaliła w sobie nawyki które chcemy im wpoić. A po pół roku przerwy mam wrażenie, że wszystko co udało mi się wypracować z rodzinami w ubiegłym roku, obróciło się w popiół i trzeba zaczynać od nowa z dokładnie tymi samymi celami i działaniami.
3. brak opłacania składki chorobowej: asystent rodziny nie może iść na zwolnienie zdrowotne
4. zbyt niskie wynagrodzenie (1550 zł netto), brak jakichkolwiek dodatków
5. w moim przypadku jeszcze bardzo przeszkadza mi to, że nie mam swojego miejsca w ośrodku, a co za tym idzie większość pracy papierkowej muszę wykonywać w domu
6.brak telefonu służbowego, klienci dzwonią na mój prywatny numer kiedy chcą (nawet w niedziele)
7. brak jasno sprecyzowanych zadań asystenta rodziny przez co pr. socjalni, kuratorzy i inni myślą, że jestem od wszystkiego tzn. będę sprzątać, gotować, i udzielać korepetycji z wszystkich możliwych przedmiotów. (Swoja drogą przypomniało mi się, że w zeszłym roku jedna Pani kurator, która miała pod opieką pewną "moją" rodzinę, domagała się żebym chodziła również do innej rodziny, których ona miała pod opieką. Na pytanie co tam się dzieję i w czym my możemy im pomóc odpowiedziała, że to fajna rodzina tylko że dzieciak ma problemy z matematyką i chemią. No korepetytorem to ja nie jestem)
8. i tak ogólnie to ciężka ta współpraca z kuratorami bywa, którzy winą za wszystko obarczają nas i rozkazują nam co robić ( jakieś naloty, chcą wyciągać od nas informacje które w zaufaniu zdobyliśmy od podopiecznych, wypytują rodziny co z nimi robimy, kiedy byliśmy i o jakiej porze- no w moim przypadku koszmar) :!:
9. brak szkoleń
10. duże obciążenie psychiczne, są rodziny w których naprawdę ciężko o jakiekolwiek efekty
11. problem z dokumentacją- do tej pory nie wiem czy dobrze prowadzę papiery bo nikt nie wie jak to ma naprawdę wyglądać.
asrodziny

Napisano: 04 lip 2016, 21:08

Witam, pracuję jako asystentka rodziny od 2012 roku. Z roku na rok dostrzegam trud tego zawodu. Czasami płacę zbyt wysokie koszty osobiste chcąc z zaangażowaniem wykonywać zawód. W zamian niska pensja, brak poczucie bezpieczeństwa- czasami wchodzę do rodziny i nie wiem czy uda mi się wyjść bez szwanku ponieważ agresja jest u nich na porządku dziennym, nie pomaga perswazja, łagodne podejście, racjonalne argumenty.
Mam wrażenie, że nie jestem w żaden sposób chroniona, zostawiona sama sobie. Bardzo potrzebna jest superwizja przynajmniej raz na 2 miesiące ponieważ emocje jakie funduje ta praca wpływają po dłuższym czasie demotywująco. Z kilkunastoosobowej grupy asystentów zaczynających ze mną pracę w rejonie zostały 3...
Mam wrażenie, że asystent utożsamiany jest z pomocą domową, niańką, nauczycielem, terapeutą, psychologiem, prawnikiem, urzędnikiem i tak można by wymieniać.Proszę przeanalizować zakres zadań asystenta w ustawie , taka wielozadaniowość niczemu nie służy.
Wg mnie najlepsze efekty przynosi pedagogizacja, przekazywania wiedzy z zakresu opieki i wychowania dzieci, od pozostałych spraw są inni specjaliści. Zakres zadań wymaga doprecyzowania.Jeżeli chodzi o sprawy porządkowo- gospodarcze także wystarczy przekazanie wiedzy, pokierowanie a nie pokaz sprzątania - na ogół te rodziny potrafią robić to bardzo dobrze ale nie mają motywacji.
Na pewno potrzebne są umowy o pracę jako zagwarantowanie zdrowia psychicznego i fizycznego dla asystentów, dodatkowy urlop, wprowadzenie płacy minimalnej ( obecnie jest bardzo duża rozbieżność), dodatek terenowy itd. Można uznać, że asystent pracuje w warunkach szkodliwych( większe narażenie na choroby zakaźne, pasożytnicze, bakteryjne), warunki dużego stresu, odpowiedzialność) - to w ustawie nie znajduje odzwierciedlenia. Uważam, że w środowiska stanowiące zagrożenie asystent nie powinien wchodzić sam - także zapis w ustawie gwarantujący bezpieczeństwo . Niepokojąca jest dla mnie sytuacja kiedy pracownicy ośrodka liczą, że asystent zainterweniuje i sam podejmie procedurę zabezpieczenia dziecka( przepis, że asystent powiadamia o sytuacji pracowników ośrodka ale nie zabiera dzieci). Czasami także odczuwam mur w załatwianiu spraw z rodziną ponieważ stoję po ich stronie, mam ich wspierać i asystować a ludziom trudno to zrozumieć, ponieważ wg nich powinnam ich ścigać, gnębić i wymagać...to trudne.
Ludzie w tej profesji wypalają się bardzo szybko a szkoda bo przeważnie to kompetentne osoby .Pozdrawiam i dziękuje pani Izabelo za wstawiennictwo wyżej :)
Majka2

Napisano: 05 lip 2016, 13:16

Asystentem rodziny jestem od ponad 4 lat, pod moją opieką do tej pory było około 40 rodzin,
w moim przypadku jedynym, pozytywnym aspektem tej pracy jest wyrozumiałość mojego przełożonego. Tylko i wyłącznie dzięki temu mam swój kącik w biurze u pracowników socjalnych. Jednak gdyby nie determinacja dyrektora ośrodka, wiem, że wszelkie prace związane z dokumentacją musiałabym wykonywać w domu, na własnym sprzęcie.
Jednym z największych problemów trapiących mnie w pracy jest jednak podejście pozostałych służb (kuratorów społecznych, zawodowych, pracowników sądu, szkoły, służby zdrowia czy policji) do funkcji asystenta rodziny, który postrzegany jest jako najbardziej poniżający i nic nie znaczący zawód. Bardzo często otrzymuje telefony z nakazami ("proszę powiedzieć rodzinie, że...", "proszę pojechać do rodziny i sprawdzić, czy nie piją...", "proszę coś zrobić...") oraz często jestem rozliczana z mojej pracy i obwiniana za niepowodzenia rodziny. Asystent rodziny jest w postrzeganiu innych jako reprezentant rodziny, ponoszący odpowiedzialność za jej niepowodzenia.
Kolejnym problemem, jaki mnie trapi to rozłożenie pracy w terenie i pracy w biurze. Aktualnie pod opieką mam 10 rodzin, u każdej staram się być przynajmniej raz w tygodniu, jednak raz wizyta trwa 2 godziny, raz po 5 minutach nie mamy już o czym rozmawiać. Raz zastanę kogoś w domu, innym razem nie ma nikogo, zdarzają się dni, kiedy nie jadę w teren, więc siedzę w biurze, zajmuję się dokumentacją (pod którą z resztą często tonę). Jeżeli jestem w biurze dłużej niż 3 godziny dziennie spotykam się z wieloma docinkami ze strony pozostałych pracowników, którzy zarzucają mi nicnierobienie i twierdzą, że powinnam cały czas być w terenie.
Nie mam nic przeciwko papierologii, pozwala mi ona trochę odpocząć psychicznie, dzięki niej widzę realnie co się zmieniło, jednak wiążę się to z siedzeniem w biurze, które, jak opisałam powyżej, świadczy o moim lenistwie.
Wspomnę też o czasie pracy asystenta rodziny. Pracuję zadaniowo,nie jestem w terenie dłużej niż do 16-17, ze względów bezpieczeństwa. Wiem, że pracując w godzinach pracy OPS w przypadku zagrożenia otrzymam pomoc, zawsze melduję gdzie wychodzę oraz o której godzinie planuję wrócić. Takie rozłożenie czasu pracy również nie podoba się innym pracownikom, którzy wymagają ode mnie wizyt najlepiej po godzinie 22, bo wtedy rodzina pije i bije.
Zmiana powinna objąć także kwestie współpracy rodzin z asystentem -dobrowolność. Często zdarza się, że rodziny,którym dzieci powinny być odebrane są zmuszane do pracy z asystentem przez pracowników socjalnych co i tak skutkuje odebraniem dzieci, jednak z winy asystenta, nie pracownika socjalnego.
Nurtuje mnie także sprawa ograniczenia władzy rodzicielskiej przez sąd poprzez przyznanie rodzinie asystenta. Sama pracuję z 3 rodzinami, które "dobrowolnie zostały zmuszone przez sąd do współpracy".
Nie będę wspominała o wynagrodzeniu, bo pracuję za najniższą krajową, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że pracując jako asystent jestem gorsza, nic nie warta i nic nie robię.
Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się nam coś zmienić!
Mysia123

Napisano: 05 lip 2016, 20:06

Ciągle zastanawia mnie też zadaniowy czas pracy w odniesieniu do pracy asystenta rodziny. Czy praca ma być wykonywana w ciągłych 8 godzinach np.8-16 sta? czy może być podzielona np 7-12 sta i 14-17-sta? co jeżeli mam wypracowane swoje godziny tygodniowe a otrzymuję informację o sytuacji w rodzinie wymagającej interwencji ? potencjalnie jest to mój czas wolny do którego mam prawo, czy mam wtedy obowiązek podejmowania pracy?
zadaniowy czas pracy chyba został wprowadzony z myślą o innych zawodach , zawody wymagające interwencji mają dyżury ? jak to się ma do naszej pracy? trochę się w tym gubię .
Pani Izabelo ciągle nie mamy też jasności czy asystent może założyć NK, szkoleniowcy powołują się na przepisy mówiące, że asystent jako przedstawiciel pomocy społecznej jest do tego zobligowany.
Myślę też, że jeśli te wszystkie dylematy nie zostaną rozstrzygnięte ustawowo nikt nas nie będzie słuchał.
Majka2

Napisano: 15 lip 2016, 14:22

W marcu tego roku zostałam zmuszona do złożenia wypowiedzenia. Od dwóch miesięcy pracuję w biurze i zastanawiam się jak ja wytrzymałam 2 lata w pracując jako asystent rodziny? Jak ja wytrzymałam w tamtym miejscu, w tamtym GOPSie. Idea asystentury jest piękna, jest super i gdyby asystentom pozwolono wykonywać ich pracę jak należy może przynosiłaby efekty, może moglibyśmy pomagać. Niestety GOPSy wykorzystują nas jako psy tropiące - mamy nachodzić, donosić, zastawać, interweniować. Ja w swojej pracy podobno byłam za grzeczna, zbyt miła, zbyt zaprzyjaźniałam się z rodzinami, a miałam używać języka podopiecznych, kląć, kłócić się, obrażać. Wtedy kierownictwo byłoby zadowolone. Nie wolno mi było wykonywać instruktarzy sprzątania. Raz dostałam taką burę jak opowiedziałam zadowolona z siebie jak to zakasałam rękawy i uczyłam ją czyścić kuchenkę gazową, że więcej tego nie zrobiłam. A swoją drogą to było bardzo pozytywne, integrujące też. Moje sprawozdania do Sądów były dokładnie sprawdzane i często poprawiane w ten sposób, że kazano mi dopisywać zdania, z którymi niekoniecznie się zgadzałam, oby tylko ukazać rodzinę w gorszym świetle. Im większy stawiałam opór tym bardziej stawałam się nielubiana, w końcu można rzec przegoniono mnie. Podopieczni też nie żegnali mnie zbyt uczuciowo. Dzieci krzyczały za mną "pa, pa kulwo" (co podpowiedział im tata), ale nie dziwię się. Nie mogłam być takim asystentem jakim chciałam być, bo straciłabym robotę. No i w końcu straciłam, ale tak jest lepiej. Mam tylko nadzieję, że mój następca nie da sobą manipulować i nie wyrządzi krzywdy swoim podopiecznym, bo to w większości dobrzy ludzie, nie zasługujący na takie traktowanie przez GOPS...
Monti

Napisano: 15 lip 2016, 14:37

Monti- kompletnie nie rozumnie o co Ci chodzi?
po prostu nie dałaś rady jako asystent... bo jeśli w pracy - OPS jest klapa , a co najgorsze w środowisku też to, bardzo Cie przepraszam ale to nie było miejsce dla CB.
Warto zrozumieć ze asystent rodziny to nie jest taka sama osoba jak przyjaciel w życiu osobistym!!! Oni nie powinni się z Wami wiązać jakby byli waszymi przyjaciółmi bo Wy chodzicie do nich za kasę a nie dla przyjemności. W zawodzie asystenta najważniejsze jest powołanie ale i ROZSĄDEK. Jeżeli robicie inaczej, uwodzicie tych ludzi, bo asystent ma też swoje obowiązki z których w 1 kolejności powinien się wywiązać.
biały kwiat

Napisano: 15 lip 2016, 15:18

Asystent nie ma prawa upokarzać swoich podopiecznych i się nad nimi pastwić, wyzywać ich. Uważam, że budowanie pozytywnych relacji z klientem jest bardzo istotne. Asystent powinien spędzać z rodziną dużo czasu, uczyć rodzinę poprawnego funkcjonowania - instruować jak sprzątać, gotować, pokazywać jak bawić się z dziećmi, a nie wpadać na 15 minut i żądać wykonywania określonych czynności grożąc za każdym razem sądem i odbieraniem dzieci. O to mi chodzi.
Dla mojego kierownictwa okazywanie tym ludziom sympatii i życzliwości było zbytnim zaprzyjaźnianiem.
Myślę, że nieuważnie czytałaś i zbyt szybko mnie oceniłaś. Uwierz, że jako stricte asystent poradziłabym sobie świetnie.
Bądźmy najpierw ludźmi, dopiero potem asystentami, urzędnikami, kierownikami.
Monti



  
Strona 1 z 1    [ Posty: 10 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x
Ta strona używa ciasteczek (cookies) tylko zgodnie z zasadami opisanymi w polityce cookies Rozumiem