Widziałam transmisję marszu w TV TRWAM. Normalni, spokojni ludzie. Bardzo dużo młodzieży i rodzin z dziećmi. Owszem skandowali okrzyki, które nie wszystkim przypadły do gustu ale to wszystko. I dopiero wtedy, gdy TV TRWAM zakończyła transmisję zaczęły się dziać cuda.
Ja nie wiem czy to była prowokacja czy może jakaś grupa chuliganów chciała skorzystać z okazji. Faktem jest, że marsz doszedł do końca i rozeszli się w spokoju.
Dla mnie niepojętą rzeczą jest to, że władze ściągnęły do stolicy potężne siły policyjne oraz żandarmerię wojskową a mimo to nie były w stanie wyłapać ludzi w kominiarkach, których było jak na lekarstwo.
A co do Tuska, to uważam, że skandal z ambasadą w pełni obciążą jego i jego urzędników. Bo to jego psim obowiązkiem było zadbanie o bezpieczeństwo ambasady. Widać jednak, że nasi rządzący nie pierwszy raz nie radzą sobie z zapewnianiem bezpieczeństwa.
Media głównego nurtu akcentowały w swoich relacjach wyłącznie tych kilka incydentów skandalicznych. Obrzucanie się kamieniami przez jakąś grupę młodych ludzi przy ul. Skorupki - jakieś 100 m od ulicy którą przechodzili uczestnicy Marszu, podpalenie \"instalacji TĘCZA\" na pl. Zbawiciela - trasa marszu nie przebiegała przez ten plac - a jakieś 100 m obok ulicą Waryńskiego. Trzeci z ważnych incydentów to podpalenie budki wartownika przed bramą ambasady Rosyjskiej.
Obszar między ulicami Spacerowa i Belwederska na fotce poniżej, to teren ambasady Federacji Rosyjskiej.
Dlaczego zgodzono się na taką trasę Marszu Niepodległości?
Dlaczego nie zabezpieczono tyłów Ambasady FR od ul. Spacerowej? W ub. roku przed Ambasadą FR od Spacerowej stały dwie polewaczki, a niedaleko, na ul. Klonowej, zgromadzono znaczne siły policyjne.
Dlaczego manifestujących puszczono obydwoma jezdniami ul. Spacerowej? W ub. roku szli tylko jezdnią zachodnią, a od ogrodzenia Ambasady oddzielał ich pas zieleni, druga jezdnia i szeroki w tym miejscu chodnik.
Obydwa te pytania należałoby skierować zarówno do władz miasta i policji, jak i organizatorów.
I pytanie trzecie:
Dlaczego czoło manifestacji zatrzymano na skrzyżowaniu Belwederskiej i Spacerowej, co w naturalny sposób spowodowało "spiętrzenie" manifestantów na wysokości Ambasady oraz leżących dalej budynków przedstawicielstw handlowych i kulturalnych FR? To pytanie do władz miasta i policji.
Parę minut po 20 premier Donald Tusk zrobił to, czego można się było spodziewać. Za winnego zamieszek w Warszawie premier ogłosił... Jarosława Kaczyńskiego. - Każdy, kto nie tylko toleruje, ale akceptuje tego typu zdarzenia, ponosi za nie współodpowiedzialność - ogłosił szef rządu na krótkiej konferencji prasowej. Jak można się było spodziewać, jako przyczynę walk bojówek ze skrajną prawicą w Warszawie ogłosił... wystąpienie prezesa PiS w Krakowie!
Bo władze zawsze mają nadzieję na radosne świętowanie.
Za rok policja będzie odgradzać każdą grupę, wyznaczać różne trasy, barykadować budynki rządowe, obserwować ludzi z powietrza. Tusk znowelizuje ustawę o zgromadzeniach. Tego chcecie? Tusk też nie chce ale chyba będzie musiał przez prawicową hołotę która nie może przejść obok niektórych miejsc nie robiąc zadymy.