Uświadomić mu, że powinien odejść z ZI na własną prośbę.
Uzmysłowić mu, że przy każdej jednej opcji obiektywizm pozostałych członków stanie pod znakiem zapytania.
Jeśli jest ofiarą - niech się podda procedurze pseudopomocowej i odczuje na własnej skórze, że oczekiwanie na pomoc to pobożne życzenie.
Jeśli jest sprawcą - niech sam na siebie doniesie i podda dobrowolnej karze.
W obu przypadkach, jeśli członek zespołu jest sprawcą przemocy lub też jej ofiarą, nie potrzeba żadnych podstaw prawnych do tego, by go złożyć \"z urzędu\". Kłania się logika i ogólnie pojęta zasada obiektywizmu, który bezwzględnie należy zachować.
Ja jednak rozumiem pytanie wuja... Częstokroć przecież jest tak, że w ops, a per analogiam w ZI, znajdują się osoby (zazwyczaj kobiety) skrzywione osobistym doświadczeniem życiowym: same mają porąbane życie rodzinne m.in. poprzez doznawanie przemocy domowej.
Pisałem już gdzieś o tym: konieczna jest lustracja pracowników ops.
Aby była zachowana naczelna maksyma - pomagam innym bez względu na płeć, wygląd czy przeszłość.
Przy niesieniu pomocy nie wybieram lepszych lub gorszych ani też nie dzielę ludzi na lepszych lub gorszych.
A zwłaszcza nie przedkładam własnych, osobistych doznań życiowych na problem, który przyszło mi rozwiązać!
ktoś kiedyś rzekł, że jest ,,prawo karne\'\' i ,,prawo moralne\'\'.
W sytuacji takiej jak wyżej, aż się prosi, żeby po ludzku podejść do sprawy, tzn. przede wszystkim porozmawiać. Czy ktoś się będzie upierał, żeby z takimi doświadczeniami, za wszelką cenę pozostać w zespole? Chyba raczej nie...
rozumiem wykluczenie z zespołu sprawcę przemocy ale dlaczego ofiara przemocy nie powinna byc członkiem ZI tego nie rozumiem.
Czy rozwiedziony psycholog ma zakaz prowadzenia terapii dla małzonków ?